Egzekucja dla miliona
Wystarczą trzy dni, by w mieszkaniu dłużnika pojawił się komornik. Tak działa bankowy tytuł egzekucyjny
Zadłużenie Polaków wynosi w sumie ok. 40 mld zł. Wielu ekspertów nie ukrywa, że znajdujemy się we władzy banków. Te zaś w ubiegłym roku wobec miliona dłużników wystawiły bankowy tytuł egzekucyjny (BTE). I zaledwie 50 z nich ośmieliło się wystąpić do sądu przeciwko egzekucji. Pewnie dlatego, że sprawy tego rodzaju zazwyczaj ciągną się miesiącami. Zupełnie inaczej rzecz ma się z BTE. Banki na zamkniętych posiedzeniach sądowych najczęściej w ciągu paru dni uzyskują klauzulę wykonalności. A zaraz potem u dłużnika pojawia się komornik.
Za coś muszę zdechnąć...
Zdzisław Wiśny prowadził dużą firmę mięsną w Dobrej koło Turku w Wielkopolsce. Wpadł w kłopoty w wyniku działań Agencji Rezerw Materiałowych, z którą współpracował. W układzie upadłościowym dzisiaj przedsiębiorca dopatruje się wielu nieprawidłowości. Efekt był taki, że firma o wartości kilkunastu milionów złotych została sprzedana za niespełna 2,5 mln zł. – Wcześniej, by ratować spółkę, zastawiłem prywatny majątek. Przed samą upadłością bank jeszcze wystawiał dokumenty o mojej wypłacalności. Ale kilka miesięcy później zwrócił się do sądu o BTE. Wszystko poszło właściwie od ręki, tylko nie było już czego licytować. Byłem tak zrujnowany, że mogli tylko zająć mi rentę w wysokości 500 zł miesięcznie. Ale za coś przecież trzeba zdechnąć, prawda? – pyta rozgoryczony Wiśny. Były przedsiębiorca uważa, że zamiast rujnować firmę, banki i sądy powinny rozważyć możliwość ugody. Cały dorobek jego życia popada dziś w ruinę. Ludzie nie mają pracy, a on sam jest chorym i zmęczonym człowiekiem. Przeszedł ciężką operację serca, a dzisiaj stara się przed swoimi doświadczeniami przestrzegać innych. – Kto na własnej skórze się nie przekonał, jak dotkliwy jest na przykład BTE i bankructwo własnej firmy, ten tego nie zrozumie. Na razie komornik umorzył wobec mnie egzekucję, ale wciąż ta sprawa nade mną wisi. I nie daje mi normalnie funkcjonować w życiu czy pośród rodziny i przyjaciół – twierdzi Zdzisław Wiśny.
Według Marcina Kołodziejczyka, rzecznika prasowego stowarzyszenia Niepokonani 2012, przepis o tytule egzekucyjnym to jeszcze jeden dowód na to, że polskie państwo traktuje swoich obywateli nieufnie. – Wychodzi na to, że żyjemy w kraju oszustów, bandytów, którzy myślą tylko o tym, w jaki sposób oszukać banki czy fiskusa. To bardzo niewłaściwe podejście i pociąga za sobą reakcję ludzi. Nic dziwnego, że ludzie zepchnięci do narożnika próbują się bronić. Szkoda, że państwo i instytucje nie chcą obywatelowi zaufać. Per saldo z pewnością wszystkim by się to opłaciło – przekonuje Kołodziejczyk.
Przywileje rodem z PRL
Część ekspertów i ekonomistów ostro krytykuje obowiązywanie prawa o tytule egzekucyjnym, przed którym trudno się bronić kredytobiorcom. BTE bywa nazywany narzędziem służącym do szantażowania dłużnika i uprawiania lichwy przez banki. Banki oskarża się, że chcą wiązać ze sobą klientów do końca życia. Albo rujnować, gdy dojdą do wniosku, że nadeszła na to właściwa pora.
Rodowód BTE to epoka późnej PRL. Przepis został wprawdzie znowelizowany kilkanaście lat temu, ale zdaniem krytyków wciąż stawia banki w uprzywilejowanej pozycji wobec podatnika. Nie chroni go też przed ewentualnymi oszustwami ze strony instytucji finansowych. „Bank, kiedyś państwowy, a teraz zwykle zagraniczny, jednostronnie wystawia BTE i w ciągu trzech dni uzyskuje na zamkniętej sesji sądu, bez wiedzy i udziału klienta banku, tzw. klauzulę wykonalności. Z nią idzie do komornika, który bez dalszych ceremonii zajmuje konta bankowe przedsiębiorcy czy też mienie i pobory obywatela. Wydając klauzulę wykonalności według wiążącego obecnie prawa, sąd nie sprawdza, czy w danym wypadku bank nie dopuścił się fałszerstw i czy jego roszczenia są zasadne! Tak więc tytuł egzekucyjny i postępowanie komornicze równie dobrze może dotknąć (i dotyka) osób, które nigdy nie zaciągały kredytów, ale zwyczajnie padły ofiarą oszustw" – napisał o tytule egzekucyjnym Jerzy Bielewicz, prezes stowarzyszenia Przejrzysty Rynek.