Mafia w złomie
Krzysztof R., ps. Faszysta, oskarżony w procesie zabójców Jaroszewiczów, prał brudne pieniądze z handlu fikcyjnym złomem
Krzysztof R. w latach 90. zasiadał na ławie oskarżonych w procesie zabójców byłego komunistycznego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji Solskiej, których ciała w 1992 r. znaleziono w willi w Aninie. Oprócz niego o udział w tej zbrodni oskarżono także trzech mężczyzn o pseudonimach: Niuniek, Krzaczek i Sztywny.
„Faszystę" obciążyły złożone w śledztwie zeznania konkubiny, która twierdziła, że planował napad na dom Jaroszewiczów. W czasie procesu kobieta skorzystała jednak z prawa do odmowy składania wyjaśnień. Ostatecznie w 2000 r. „Faszysta" i jego kompani zostali prawomocnie uniewinnieni.
Rosjanie z Wysp Marshalla pod Mińskiem
– Przez wiele lat było o nim cicho. Teraz podejrzewamy, że był słupem w firmie, która zajmowała się fikcyjną sprzedażą złomu – opowiada śledczy.
Krzysztof R. w zeszłym roku został właścicielem firmy S-Z, która miała siedzibę w Siennicy pod Mińskiem Mazowieckim. Do sprzedaży złomu wykorzystywała internet i za jego pośrednictwem nawiązywała kontakty z potencjalnymi odbiorcami.
Do przestępstw miało dojść pomiędzy 6 października 2012 r. a 28 stycznia 2013 r. Jak ustaliła prokuratura, firma wysłała z Gdyni drogą morską dwa transporty. Jednak kontenery zamiast złomem były wypełnione żwirem i gruzem. Gdy do kontrahentów dotarła informacja o wyekspediowaniu transportu, na konto R. wpłynęło 1,3 mln dol. Mężczyzna wypłacił pieniądze w bankomacie.
Oszukani przedsiębiorcy mieli siedziby na Wyspach Marshalla, w Indiach i Hongkongu. – Co ciekawe, do Polski przyjechali przedstawiciele firmy z Wysp Marshalla. W rzeczywistości byli to Rosjanie. Ponieważ zjawili się 1 listopada 2012 r., skupy złomu były zamknięte, ale kilka takich punktów pokazano im z zewnątrz – informuje Krystyna Gołąbek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Siedlcach.
W czasie tej wizyty rosyjscy kontrahenci dokumentowali swoje poczynania i robili zdjęcia. Na jednym z nich uwiecznili oprowadzającego ich „biznesmena" Michała W. (w rzeczywistości posługiwał się danymi Artura S.). Podczas jednego z przesłuchań świadek przez przypadek rozpoznał na zdjęciu Michała W., który odbierał telefony od kontrahentów, jako że znał angielski. Oprócz niego z Krzysztofem R. współdziałali jeszcze Tomasz K., właściciel punktu skupu spod Garwolina, oraz Mahul M., obywatel Indii, pracujący w warszawskiej spółce zajmującej się obrotem metalami. Jak przypuszczają śledczy, to on prawdopodobnie nawiązywał kontakty biznesowe z zagranicznymi firmami. W czasie śledztwa prokurator i policjanci sprawdzili około 2 tys. adresów IP i 14 tys. e-maili.
Cała czwórka usłyszała zarzuty oszustwa. Krzysztof R., przez którego konto przepływały środki z przestępstwa, usłyszał dodatkowo zarzut prania brudnych pieniędzy. – „Faszysta" milczy jak grób – mówi nam jeden ze śledczych. Inni składają wyjaśnienia.
Jest złom i go nie ma
Fikcyjny obrót złomem oraz fakturami za towar, którego nie ma, to jedna z dziedzin – obok nielegalnego handlu paliwem – opanowanych przez gangi. Straty państwa sięgają setek milionów złotych.
– Co piąte przestępstwo gospodarcze to wyłudzenia podatku VAT, a spora ich część dotyczy właśnie złomu – przyznaje oficer Centralnego Biura Śledczego. Jak dodaje, gangi coraz chętniej uprawiają ten proceder, bo zarabiają na tym więcej, a zagrożenie karą jest mniejsze niż przy ściąganiu haraczy czy napadzie z bronią. CBŚ zapowiada, że nie zamierza oddawać pola przestępcom i będzie wzmacniać piony zajmujące się ściganiem przestępstw gospodarczych. – Takich spraw jest coraz więcej, są żmudne i czasochłonne, musimy mieć kadry, które poradzą sobie z taką przestępczością – tłumaczy oficer CBŚ.
Wiele miesięcy zajęło policji rozpracowanie 25-osobowego gangu z Podkarpacia, którego członkowie są teraz oskarżeni o działanie na szkodę spółek handlujących złomem, oszustwa i fałszowanie dokumentów. Ponadto jednemu z oskarżonych zarzucono kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, a sześciu osobom – działanie w tym gangu. Grupa, której szefem był 30-letni Jacek B. ze Stalowej Woli, zarobiła – według aktu oskarżenia – ok. 780 tys. zł. Jeden z mechanizmów przestępczych polegał na dosypywaniu odpadów hutniczych, tzw. skrzepików, do czystego jakościowo złomu, który następnie sprzedawano Hucie Stalowa Wola jako pełnowartościowy surowiec. Kilogram czystego złomu kosztował średnio 81 gr, natomiast kilogram skrzepików ok. 1 gr. Tylko na tym procederze oskarżeni zarobili ok. 140 tys. zł.