Jak zbudowano Las Vegas
Detroit splajtowało. W ciągu 40 lat wyprowadził się stamtąd prawie milion ludzi. Większość przyjechała do Las Vegas, najszybciej rozwijającej się metropolii USA
Po 40 latach kariery adwokata postanowił kandydować na burmistrza Las Vegas. Wygrał wybory z 63-procentowym poparciem. W kolejnych wyborach głosowało na niego kolejno 85 proc. i 83 proc. wyborców. Ponieważ prawo w Las Vegas pozwala sprawować tylko trzy kadencje burmistrza, w następnych wyborach z sukcesem wystartowała jego żona.
Cztery lata przed objęciem stanowiska burmistrza Goodman zagrał samego siebie w głośnym filmie Martina Scorsesego „Casino" z Joe Pessim i Robertem De Niro w rolach głównych. Z filmem właśnie wiąże się jego pierwsza poważna decyzja jako burmistrza. Wydał ją już w pierwszym dniu urzędowania. Zanim asystent zaprowadził Goodmana do biura, ten poprosił o rozmowę z urzędnikiem, który był odpowiedzialny za udzielanie zgody na kręcenie filmów w Las Vegas. Poinstruował go, że może wydawać pozwolenia tylko wtedy, gdy on sam będzie w nich grał.
Dzięki temu Goodman wystąpił w dziesiątkach filmów, również w takich przebojach, jak „Looney Tunes: Znowu w akcji", „Ocean's Eleven", „Kac Vegas", serial „CSI: Kryminalne zagadki Las Vegas", „Godziny szczytu 2" i wiele innych. Przeważnie grał samego siebie lub był statystą przykręcającym śrubkę po drugiej stronie ulicy. Kiedy jeden z jego filmów dopiero zdobywał popularność, Goodman podkręcił atmosferę, wytaczając wytwórni proces, że jego rola była za mała. Prasa zaczęła się rozpisywać o filmie jeszcze bardziej. Burmistrz wycofał pozew, zanim proces się rozpoczął – swój cel już osiągnął.
Mistrz public relations
Wszystko, co robił, przynosiło rozgłos jemu samemu oraz Las Vegas. Został gościnnym fotografem „Playboya", a na zlocie burmistrzów z okolicy rozdawał przed kamerami darmowe wejściówki do klubów nocnych.
Gdy na spotkaniu z uczniami 11-latek zapytał go, co zabrałby ze sobą na bezludną wyspę, Goodman odparł bez wahania: 40-procentowy szafirowy gin z Bombaju. Na kolejne pytanie o swoje hobby odpowiedział, że jest nim picie szafirowego ginu z Bombaju. To już wywołało burzę w mediach. Goodman zbył zarzuty dziennikarzy stwierdzeniem: „Jestem George'em Washingtonem burmistrzów, nie mogę kłamać. Jeśli dziecko nie chciało usłyszeć prawdziwej odpowiedzi, nie powinno pytać".
Największy rozgłos przyniosła mu jednak kłótnia z Barackiem Obamą. Prezydent na jednym z wieców podczas kampanii wyborczej powiedział, że prawdziwy Amerykanin nie ogląda Super Bowl, nie lata prywatnym odrzutowcem i nie jeździ do Las Vegas. Nazajutrz odwołano w Las Vegas ponad 300 różnych imprez. Był to potężny cios w gospodarkę Las Vegas. Jeszcze tego samego dnia Goodman oświadczył, że działalność Obamy szkodzi Las Vegas bardziej niż rak. Kilka tygodni później, podczas wyborczej wizyty Obamy w Las Vegas, Goodman nie przywitał prezydenta na lotnisku. Mało tego, publicznie oświadczył, że rozpocznie prace remontowe na wszystkich ulicach dookoła lotniska, aby prezydent nie mógł wyjechać poza jego obręb. Groźby nie spełnił, ale jego nazwisko nie schodziło z czołówek wiadomości.
Oscar Goodman zdecydowanie zna się na public relations i robi wszystko, aby świat coraz częściej mówił o Las Vegas. Przekłada się to na rzesze turystów, którzy są paliwem dla tego miasta. W 2012 r. Las Vegas pomimo kryzysu odwiedziło 39,2 mln ludzi, a liczba mieszkańców w ciągu ostatnich 20 lat się podwoiła. „Na gospodarce się nie znam, więc się nie wtrącam. Ja tylko piję gin, pajacuję na koszt podatnika, a gdy nie ma kamer, to śpię" – tak swoje metody podsumowuje sam Goodman. Jak widać, są skuteczne.
Socjaliści mają to do siebie, że ciągle myślą, jak poprawić gospodarkę. Ich superprzemyślane plany i strategie rzadko jednak dają efekty. Lepiej, żeby brali przykład z Goodmana i się nie wtrącali. Przynajmniej nie zbankrutują jak Young i jego Detroit.