Wypełnić pływacką niszę
Dwoje szczecinian postanowiło sprowadzać z USA kosmetyki neutralizujące chlor. Trafili na ogromną niszę i szybko podbili europejski rynek. Teraz chcą otworzyć fabrykę
Amerykańscy szefowie zaprosili Marcina Łogina do Santa Ana w Kalifornii. Prezeska TriSwimu uznała, że Marcin jest odpowiednią osobą do reprezentowania biznesu w Europie. Tak został prezesem europejskiego oddziału firmy i wszedł w spółkę z Amerykanami (oni mają 60 proc.). Biuro w jednopokojowym mieszkaniu Doroty i Marcina, w którym całe miesiące odpowiadali na zamówienia, trzeba było zamienić na większe, reprezentacyjne, w centrum Szczecina. W pełni zautomatyzowane magazyny, które wynajmowali już od dawna, trzeba było powiększyć o kolejne. Teraz Marcin i Dorota chcą uruchomić produkcję w Europie. – Szukamy inwestorów, bo koszt tego przedsięwzięcia to około pół miliona złotych – mówi Marcin Łogin.
Tymczasem sprzedaż TriSwimu stale rośnie. – Od kiedy zostaliśmy głównym dystrybutorem na Europę, gros produktów sprzedajemy w Europie Zachodniej, gdzie o wiele więcej osób uprawia sporty wodne, a szczególnie triatlon, na który moda dociera także do Polski – tłumaczy Łogin. I dodaje, że siła nabywcza triatlonistów jest ogromna, bo to dyscyplina, którą można uprawiać w każdym wieku, ale też wymagająca wielkich nakładów finansowych. Triatloniści to przeważnie osoby ustawione zawodowo, menedżerowie wyższego szczebla, którzy, nasyceni sukcesami w pracy, poszukują wyzwań dla ciała. Wielu traktuje triatlon, czyli trójbój, połączenie pływania, kolarstwa i biegania (w olimpijskiej wersji odpowiednio 1,5 km/40 km/10 km), jako odskocznię od codzienności czy lekarstwo na wypalenie zawodowe. Ale też sposób na podniesienie poczucia własnej wartości i walkę z upływem czasu. Gotowi są płacić krocie za treningi biegowe i kolarskie oraz sprzęt, czasem tak drogi, że trudno określić jego pułap cenowy. Sporo kosztują też obozy treningowe w różnych częściach świata, na przykład te w górach, podnoszące wydolność organizmu, samo zgłoszenie na zawody i przeloty na imprezy triatlonowe , odbywające się na różnych kontynentach.
W Polsce, gdzie od kilku lat karierę robi bieganie, a w niektórych wielkomiejskich środowiskach wręcz nie wypada nie przebiec maratonu i nie zaczynać dnia od 10-kilometrowej przebieżki w parku, coraz więcej osób postanawia sprawdzić się właśnie w trójboju. Rano pod okiem instruktora doskonalą kraula, bo, jak mówi hasło jednej z największych firm pływackich „Swimming is the begining", parafrazując: „Wszystko zaczyna się od pływania", bowiem to właśnie na tej konkurencji można stracić najwięcej, a profesjonalni pływacy lub byli zawodnicy dzięki samemu wyścigowi w wodzie potrafią wejść do ścisłej czołówki. Następnie przychodzi czas na bieg i jazdę na rowerze – jeśli nie tym szosowym, to przynajmniej treningowym, w domu bądź w służbowym gabinecie. Wakacje triatloniści spędzają na obozach lub zawodach, a codzienne trudy rekompensuje im świadomość, że panują nad własnym ciałem.
O rosnącej popularności tego sportu w Polsce świadczyć może choćby liczba uczestników czerwcowych mistrzostw Polski w triatlonie w Suszu na Mazurach – blisko tysiąc osób, wśród których znaleźli się także celebryci, m.in. dziennikarz Maciej Dowbor.
Rosnąca nisza tratlonowa zachęciła Marcina Łogina i Dorotę Wiencis do promowania kolejnego produktu SBR Sports – TriSlide, czyli sprayu na bazie silikonu, który zabezpiecza przed otarciami podczas biegu lub pływania w piance. – Jego przewagą nad produktami dostępnymi w Polsce jest nie tylko skład, nieniszczący pianek, ale też fakt, że jest on w sprayu. Sklepowe specyfiki w sztyfcie są po prostu niehigieniczne – tłumaczy Marcin Łogin. Podobnie jak w przypadku TriSwimu, i tutaj działa za pośrednictwem grassroot marketingu. Podczas mistrzostw w Suszu razem z Dorotą zorganizowali pit-stop, na którym spryskiwali zawodników. Nazajutrz zamówienia omal nie zapchały im skrzynki.
– Mieliśmy szczęście, bo trafiliśmy z dobrym produktem w niezagospodarowaną niszę. Ale ważne jest też to, że od początku wszystkie pieniądze inwestujemy w rozwój firmy. Wierzę, że tylko tak można osiągnąć sukces – tłumaczy Marcin Łogin.