Najnowsza interwencja Uważam Rze

Świat

Merian Cooper (1893?1973), glowny inicjator i zastepca dowodcy 7. Eskadry Mysliwskiej im. Tadeusza Kosciuszki, na swoim Albatrosie

Pilot z Gwiaździstej Eskadry

Agnieszka Niemojewska

Co łączy eskadrę myśliwską broniącą polskiego nieba w czasie wojny polsko-rosyjskiej 1920 r. z hollywoodzką baśnią o gigantycznej małpie? Jedno nazwisko, jedna postać: Merian Cooper

W październiku 2007 r. wystartował z Florydy w swą kolejną misję, oznaczoną kodem STS-120, amerykański prom kosmiczny Discovery. Dwaj spośród członków jego załogi, Scott Parazynski i George Zamka, obydwaj mający polskie korzenie, zabrali w tę odległą podróż drobny przedmiot, niepowiązany w żaden sposób z głównymi celami misji. Była to plakietka z godłem

7. Eskadry Myśliwskiej im. Tadeusza Kościuszki, po zakończeniu misji przekazana przez astronautów do zbiorów Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Tym samym doczekał się niezwykłego uhonorowania jeden z bardziej malowniczych, a na długie lata zapomniany epizod z dziejów polskiego lotnictwa wojskowego, istotny z punktu widzenia jego historii, niedający się przecenić w wymiarze symbolicznym i niezwykle interesujący jako przyczynek do relacji polsko-amerykańskich. A do tego ściśle powiązany z najbardziej dramatyczną, podniesioną do rangi mitu fazą wojny polsko-bolszewickiej 1920 r.

Jankesi na Kresach

Udział lotników zza oceanu w walkach o kształt wschodniej granicy odrodzonej Rzeczypospolitej miał w sobie coś z heroiczno-awanturniczego ducha, tak bliskiego naszej pamięci narodowej. Po zakończeniu działań wojennych na Zachodzie wielu amerykańskich żołnierzy wchodzących w skład Amerykańskich Sił Ekspedycyjnych pod dowództwem generała Johna Pershinga nie powróciło od razu do swojej ojczyzny. Niektórzy wybrali żywot podróżników, inni zostali niemal pensjonariuszami paryskich kawiarni, jeszcze inni włączyli się w prace misji humanitarnych, spieszących z pomocą mieszkańcom najbardziej zniszczonych przez wojnę obszarów Europy. Do tych ostatnich należeli amerykańscy lotnicy, którzy wypełniali nowe posłannictwo we Lwowie. Oni właśnie stali się orędownikami idei powołania w Polsce jednostki lotniczej, w której służyć mogliby amerykańscy ochotnicy ciągle pozostający we Francji. Droga do realizacji tej idei nie była łatwa, bo ich spontaniczne przedsięwzięcie nie spotkało się początkowo z entuzjazmem ani ze strony sprzymierzonych administracji wojskowych, ani ze strony władz polskich. Jedynie dzięki uporowi i pewnej niesubordynacji generała Tadeusza Rozwadowskiego, wtedy szefa polskiej misji wojskowej w Paryżu, a później jednego z bohaterów Bitwy Warszawskiej, starania te zakończyły się umiarkowanym powodzeniem.

Główny inicjator tych poczynań ze strony amerykańskiej, kapitan Merian Caldwell Cooper, osobiście zaangażował się w werbowanie swoich rodaków przebywających w Paryżu. Pierwszym, którego przekonał – a jak wieść głosi, nie musiał przekonywać długo – był major Cedric Fauntleroy, orędownik sprawy polskiej już wcześniej i najstarszy stopniem wśród ochotników. Wkrótce dołączyli do nich kolejni. Cooper, rozmawiając z nimi, nie ukrywał, że czeka ich prawdziwe wyzwanie: lotnictwo polskie dysponowało raczej przypadkowym parkiem maszynowym, co, mówiąc po cywilnemu, oznaczało, że latać będzie się na tym, co jest i jest sprawne; personel naziemny składa się z Polaków, którzy na ogół nie mówią po angielsku; żołd będzie symboliczny, armia rosyjska ma dość nieeuropejskie podejście do jeńców, a w dodatku trzeba przekonać polskie dowództwo, że jankesi chcą i potrafią walczyć. Mimo tych perspektyw żaden z chętnych nie zrezygnował.

W drugiej połowie 1919 r. Amerykanie dotarli do Polski i zostali skierowani do 7. Eskadry Myśliwskiej, stacjonującej wówczas pod Lwowem. Nie była to jednostka powołana z myślą o nich – obsadzona wcześniej przez polskie załogi, miała już za sobą wiele lotów bojowych w czasie walk polsko-ukraińskich. Amerykanie ją przejęli, i to w podwójnym znaczeniu. Organizacyjnie, bo Fauntleroy został jej dowódcą, Cooper jego zastępcą, a pozostali piloci stanowili trzon grupy bojowej (choć w jednostce nawet w tym okresie jej istnienia służyli i zdobywali sławę również Polacy). Co ważniejsze jednak, to Amerykanie zbudowali jej prestiż i dali początek jednej z tradycji polskiego lotnictwa. Ich polscy poprzednicy uczynili eskadrę jedną z najskuteczniejszych. Amerykańscy ochotnicy stworzyli jej legendę.

Poprzednia
1 2 3 4

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Adam Maciejewski

Polski kapitał na Kaukazie

Od 2014 r. w Armenii działa fabryka polskiej spółki Lubawa. Nawiązanie współpracy z rządem Armenii było możliwe dzięki promocji naszego przemysłu za granicą, wspieranej przez dotacje z UE