
Franciszek w Krakowie
Organizacja Światowych Dni Młodzieży warta jest każdych pieniędzy. Duchowe dobra tej imprezy są przecież wieczne i bezcenne
Gdy papież Franciszek ogłosił w Rio, że kolejne Światowe Dni Młodzieży odbędą się w Polsce, każdy chciał sobie zrobić zdjęcie z Polakami – wspomina Dobrawa, studentka historii sztuki z KUL, uczestniczka ostatnich ŚDM w brazylijskim Rio de Janeiro. – Wówczas swoją „polskość" chętnie podkreślał nawet nasz katecheta, długo mieszkający w naszym kraju, ale pochodzący przecież z Kolumbii – śmieje się Dobrawa. Na tę wiadomość czekała także cała Polska. Wielka impreza jednocząca katolików z całego świata powraca do macierzy!
Cuda Jana Pawła II
ŚDM powstały z inicjatywy bł. Jana Pawła II. Pierwsze odbyły się w Rzymie w marcu 1985 r. pod hasłem cytatu z Pierwszego Listu św. Piotra „Abyście umieli zdać sprawę z nadziei, która jest w was" (1P 3,15). Rzeczywiście ówczesne nadzieje młodych zdają się ziszczać na naszych oczach. Pierwsze spotkanie zgromadziło zaledwie 300 tys. uczestników. Kolejne, odbywające się co dwa, trzy lata, już znacznie więcej. W 1987 r. do Buenos Aires przybyło ok. 900 tys. pielgrzymów. W 1991 r. ŚDM gościły w Częstochowie. Na Jasną Górę dotarło wówczas 1,6 mln młodych ludzi z całego świata. Brazylijska impreza była pod tym względem rekordowa. W szczytowym momencie liczba uczestników przekraczała 3,7 mln.
– To było mocne doświadczenie duchowe – wspomina Dobrawa. – W Brazylii dominuje Kościół charyzmatyczny, pełen zachwytu i uwielbienia, w którym Europejczykom trudno się odnaleźć – przyznaje. Czy ŚDM to tylko wielka fiesta, rozkrzyczani i rozmodleni młodzi ludzie, rzucający się sobie w objęcia? Gdyby tak było, owo ważne spotkanie przerodziłoby się w banał. Celem spotkania jest Chrystus, to On gromadzi tych, którzy nierzadko zdecydowali się przeznaczyć oszczędności całego życia na kilkutygodniowy wyjazd w trudzie i niewygodach.
Dla młodych Polaków nie była to wyłącznie przyjemna wycieczka. Wiele wspólnot brało udział w ewangelizacji kilku brazylijskich miast. – Mieliśmy przydzielonego tłumacza, którym okazał się chłopak wykładający na lokalnym uniwersytecie. Głosiliśmy Słowo Boże na placach, w sumie przemierzyliśmy autokarem ok. 2 tys. kilometrów – mówi jedna z uczestniczek spotkania. A jest kogo ewangelizować, bowiem Brazylia to nie tylko katolicy. W samym Sao Paulo istnieje 5 tys. różnorakich sekt.
Dla organizatorów to duże wyzwanie organizacyjne, ale dzięki naturalnej gościnności Brazylijczyków uczestnicy zabierają do domów wyłącznie dobre wspomnienia. W Ameryce Południowej jest zima. Uczestnicy nie byli do końca przygotowani na rekordowe, oscylujące wokół zera stopni chłody. Tym bardziej że tamtejsze budynki nie mają przecież ogrzewania. Pod wpływem deszczu niektóre miejsca, gdzie gromadzili się uczestnicy, zamieniły się w grzęzawiska. Dużo do życzenia pozostawiała organizacja głównej mszy na plaży Copacabana. Ale nic dziwnego, przy takiej liczbie ludzi można liczyć wyłącznie na Ducha Świętego. I tak się stało.
W dyskusji, która przetoczyła się przez media na fali euforii po ogłoszeniu przez papieża Franciszka organizacji kolejnej edycji imprezy w Krakowie, skupiono się na ekonomicznych aspektach wydarzenia. Zapominając o najważniejszym. ŚDM to przede wszystkim nieocenione dobro duchowe. Nie jest ważne, ile wydamy na organizację tego spotkania, a wydamy z pewnością mniej niż na inne pozbawione wartości imprezy organizowane w Polsce. Na krakowskim spotkaniu będą formowały się pokolenia, które w przyszłości będą uczestnikami życia publicznego na całym świecie. Choć brzmi to pompatycznie, od tego, w jaki sposób ukształtowane będą sumienia młodych ludzi, będą zależały losy świata.
To bardzo dobrze, że papieska impreza będzie organizowana w naszym kraju. Młodzi ludzie mają do wyboru mnóstwo ofert z postmodernistycznego supermarketu idei. Jedni wybiorą berlińską Love Parade, będą odurzać się narkotykami i uprawiać ryzykowny seks. Inni pojadą na jakieś muzyczne festiwale, oddawać bałwochwalczą cześć swoim idolom. Jednak duża część odwiedzi Kraków i będzie mogła odkryć, że w świecie, który zagłusza sumienie, można odnaleźć głos samego Boga.