
Franciszek w Krakowie
Organizacja Światowych Dni Młodzieży warta jest każdych pieniędzy. Duchowe dobra tej imprezy są przecież wieczne i bezcenne
ŚDM to nie tylko spotkanie z papieżem. To wielkie rekolekcje, akcje ewangelizacyjne i szereg inicjatyw, których owoce wędrują do każdego zakątka globu. Dlatego nie pytajmy, czy się opłaca, tylko jak potrafimy zrobić to najlepiej.
Liczenie mamony
Ale jeśli dyskutujemy o pieniądzach... Podkreślanie, jak droga jest organizacji pielgrzymek papieskich do Polski, była przemyślaną strategią komunistów za czasów pontyfikatu Karola Wojtyły. Podobnie teraz rozmaite medialne autorytety ubolewały, ile to wszystko będzie kosztować, czy nas na to stać i czy nie można by tych pieniędzy wydać w sposób bardziej humanitarny, np. na niwelację wzrastających podziałów społecznych czy dożywianie wiecznie głodujących dzieci.
Okazuje się jednak, że ŚDM nie drenuje kieszeni podatników, a nawet – o zgrozo! – przynosi zyski. Młodzież zawstydza więc biurokratów, którzy zmarnotrawili nasze ciężko zarobione pieniądze na Euro 2012 czy kolejny urzędniczy raut – Światowy Szczyt Klimatyczny.
Według twardych danych ekonomicznych organizacja wielkich imprez sportowych to zabójstwo dla wzrostu gospodarczego. Organizacja mistrzostw świata w piłce nożnej w Hiszpanii w 1982 r. doprowadziła do spadku PKB w roku organizacji mistrzostw i rok po mundialu. W 1990 r. mundial we Włoszech spowolnił wzrost gospodarczy, podobnie stało się w 1998 r. we Francji i cztery lata później w Korei i Japonii. Podobnie było w Polsce z Euro 2012, które będziemy spłacać jeszcze przez długie lata.
– Koszt wybudowania stadionów na tę imprezę wynosi ok. 4,5 mld zł, a cała infrastruktura, która powstała z myślą o Euro 2012, to według Kancelarii Premiera ponad 95 mld zł – uważa ekonomista Marek Łangalis, ekspert Instytutu Globalizacji i autor raportu o finansowej stronie mistrzostw Europy w piłce nożnej. Sam podatek na budowę stadionów wyniósł 222 zł na podatnika. W dodatku do kolejnych imprez organizowanych na tych arenach – np. koncertów znanych gwiazd czy meczów towarzyskich – wciąż dopłacamy, bo z założenia są one niedochodowe. Gdyby zaś podliczyć wszystkie łączne wydatki zrealizowane w ramach akcji Euro 2012 – włos jeży się na głowie. Najbardziej bulwersujący jest fakt, że część z nich zostało zrealizowanych byle jak, a inne – jak np. stadiony w mniejszych miastach – są zwyczajnie nikomu niepotrzebne.
Podobnie ma się ze szczytem klimatycznym ONZ, który 11 listopada br. rozpocznie się w Warszawie. Ministerstwo Środowiska, które będzie głównym gospodarzem obrad, zgodziło się przeznaczyć na ten cel 100 mln zł. Niewykluczone, że koszty tej imprezy będą dużo wyższe. Ostatnie konferencje klimatyczne zorganizowane w Meksyku i RPA kosztowały ponad 100 mln dol. Francuzi, którzy zamierzają zorganizować szczyt w 2015 r., zarezerwowali na ten cel 150 mln euro.
Pożytki z imprezy? Bez żartów. Poza przyjazdem 16 tys. delegatów, którzy będą się stołowali na nasz koszt, możemy się spodziewać podtrzymania niekorzystnych przepisów dla gospodarki Polski. Przypomnijmy, że według wyliczeń Krajowej Izby Gospodarczej koszty unijnej polityki klimatycznej będą wynosiły dla rodzimej gospodarki 5 mld zł rocznie w 2015 r., a od 2030 r. wzrosną do horrendalnej kwoty 22 mld zł rocznie. Czy dzięki organizacji konferencji uda się to zmienić? Wątpliwe.
Bezcenne pielgrzymowanie
Wróćmy jednak do ŚDM. Według danych podawanych przez organizatorów przygotowanie imprezy może przynieść pokaźne zyski. Organizacja ŚDM w Sydney w 2008 r. pochłonęła, w przeliczeniu na złotówki, 250 mln, ale przyniosła dla gospodarki dodatkowe 800 mln wpływów. W 2011 r. Hiszpanie wydali na Madryt 200 mln, a zyskali 700 mln. Rekord pobili właśnie Brazylijczycy, wpompowując w Rio de Janeiro blisko 500 mln, ale dla 1,7 mld dodatkowych przychodów. Oszczędna młodzież chętnie wydawała swoje kieszonkowe. Hotelarze w Madrycie cieszyli się w tych dniach z 70 proc. obłożenia, podczas gdy normalnie mogli liczyć jedynie na 40 proc. gości. Same vouchery na posiłki dla pielgrzymów przyniosły madryckim restauratorom prawie 40 mln euro dochodu.