Kup pan cegłę za 100 zł
Kiedy w 1978 r. David Gilmour i Richard Wright wydali autorskie płyty, a grupa Pink Floyd nie dawała znaku życia, wydawało się, że już nic wspólnego im się nie przydarzy.
Że oto nadszedł koniec zespołu, który przez lata czarował świat swymi opowieściami i wizjami muzycznymi. Trudno było przejść obojętnie obok takich albumów jak „Ummagumma", „Atom Heart Mother", „The Dark Side of the Moon" czy (to tu jest najpiękniejsze intro rockowego świata) „Wish You Were Here". A jednak pod koniec tego roku się spotkali. Roger Waters przedstawił robocze wersje utworów, układające się w dwa oddzielne cykle. Wybrali „The Wall". Podwójny album, którego nagranie kosztowało 700 tys. dolarów, ukazał się 30 listopada 1979 r. i natychmiast wspiął się na szczyty list przebojów po obu stronach Atlantyku. Z trasy koncertowej zrezygnowano, bo ogrom widowiska uniemożliwiał podróżowanie z nim. Premiera spektaklu odbyła się 7 lutego 1989 r. w Los Angeles. Odwiedzili też Nowy Jork i Londyn. Minęły 33 lata. Dzisiejsza technologia nie stawia już ograniczeń i Waters powrócił. W ubiegłym roku przestawił „The Wall" w Łodzi. Teraz zapełnia stadiony. 20 sierpnia zawita na nasz Stadion Narodowy. Wpływy z biletów przyniosły w 2012 r. 160 mln dolarów. Dwukrotnie mniej zarobił na koncertach Bruce Springsteen, czterokrotnie mniej Madonna. Ale czyż można choć raz w życiu nie przyłożyć ucha (i portfela) do tej ostatniej cegły w murze? Najtańsze bilety kosztują 149 zł...