Uwaga! Niebezpieczna książka
W „Obłędzie ’44” Piotr Zychowicz otwarcie krytykuje odpowiedzialnych za wywołanie powstania warszawskiego
Obłęd '44,
Piotr Zychowicz,
Rebis
To lektura obowiązkowa dla każdego, kto chce próbować zrozumieć najnowszą historię Polski i brutalne reguły, którymi rządzi się świat globalnej polityki.
Największe polemiki książka ta wzbudziła jeszcze zanim się ukazała, a większość przeciwników recenzowała ją, nie przeczytawszy choćby strony. Zychowicz bynajmniej nie napisał niczego nowego, nie dotarł do żadnych tajnych dokumentów, zwyczajnie przeczytał ze zrozumieniem rozrzucone lub przemilczane wypowiedzi sprzed kilkudziesięciu lat i opatrzył komentarzem. Jego książka jest jednak sporym wydarzeniem i młodemu autorowi należą się brawa za odwagę. Dzięki niemu wiedza dostępna dla moli książkowych i dziennikarzy historycznych trafi pod strzechy. Krytykowana, odsądzana od czci i wiary, ale jednak trafi.
Argumenty jego oponentów nie odnoszą się do innej interpretacji faktów czy cytowanych przez Zychowicza dokumentów, ale jedynie do ogólnych przesłanek. Spór o sens i usprawiedliwienie powstania sprowadza się do dywagacji o jego rzekomym historycznym znaczeniu dla świadomości narodowej Polaków i tego, że dzięki temu zrywowi Józef Stalin poniechał planów uczynienia z Polski sowieckiej republiki.
Prawda jest jednak inna. Najpierw optymistyczna wersja: „Powstanie Warszawskie nie było aktem dojrzałej męskości: było aktem zniecierpliwienia, młodzieńczej niepowściągliwości. I dlatego przyniosło szkodę podstawowemu aksjomatowi patriotyzmu, jakim jest istnienie narodu ponad wszystko. Walka o honor kosztem 30 proc. polskiego potencjału kulturalnego i gospodarczego była poniekąd aktem psychicznego egoizmu, krótkowzroczności, nieopanowania i – nieprzemyślenia" – pisał już we wrześniu 1945 r. Stefan Kisielewski, legendarny konserwatywny publicysta, który przez ponad cztery dekady uczył Polaków zdrowego rozsądku.
Wersja pesymistyczna mówi, że powstanie warszawskie zostało wywołane z inspiracji rosyjskich agentów wpływu. „Tragiczny bezsens Powstania Warszawskiego nakazuje wreszcie zadać głośno pytanie, które można czasami usłyszeć wypowiadane szeptem w kuluarach konferencji naukowych i w gabinetach uniwersytetów. Na ile decyzja o wywołaniu powstania na ulicach milionowego miasta była suwerenna? Jaki wpływ na tę fatalną decyzję Komendy Głównej Armii Krajowej miała sowiecka prowokacja i działanie czerwonych agentów na szczytach polskiej machiny władzy? Wnioski, które nasuwają się na podstawie analizy dostępnych materiałów, są szokujące" – napisał w pierwszym rozdziale Zychowicz.
Postawienie tej tezy jest rzeczywiście szokujące, ale... konieczne. Rozmawiałem kilka razy z wybitnym polskim historykiem, wieloletnim analitykiem polskich tajnych służb. Zawsze gdy rozmowa schodziła na rolę sowieckiej agentury w wywołaniu powstania warszawskiego, mówił: ludzie nie są na to gotowi, prawda nie tutaj, nie teraz i nie w tej chwili.
Zychowicz wyświetlił postawę i historię głównego winowajcy powstania warszawskiego – gen. Leopolda Okulickiego. Był to człowiek aresztowany w 1941 r. przez NKWD, który załamał się w śledztwie, wydał całą polską konspirację na ziemiach okupowanych przez Sowietów i na dodatek zgłosił gotowość bycia ich agentem. Fakt, że Sowieci latem 1944 r. robili wszystko, co możliwe, aby doprowadzić do wybuchu powstania, mówi sam za siebie. To na Warszawę w 1944 r. spadały sowieckie ulotki wzywające do powstania, to ich rozgłośnie po polsku wzywały lud Warszawy do chwycenia za broń. Szefowie Armii Krajowej, którzy wydali rozkaz wybuchu powstania, zrobili dokładnie to, czego chcieli Sowieci. To smutna prawda. Ilu z nich było sowieckimi agentami, a ilu pożytecznymi idiotami, jest tutaj sprawą drugorzędną.