Internet zmielił tatara
Chętnie się dołączę do bojkotu produktów z Sokołowa, bo nie lubię ponuraków, którzy na poczucie humoru odpowiadają pozwem sądowym
Istnieją w Polsce firmy, które zupełnie nie rozumieją nowych kanałów informacyjnych i fenomenu internetu – oazy wolności, ale także przekory. Porywają się więc na walkę z wiatrakami, z której muszą wyjść poobijane.
Przykład najświeższy: internet żył w minionym tygodniu sprawą „tatara z Sokołowa". Pewien młody człowiek zamieszczający na kanale YouTube filmiki o tematyce kulinarnej przetestował produkowanego w firmie Sokołów tatara wołowego i porównał ów wyrób z tradycyjnym tatarem, czyli świeżym mięskiem wołowym. Oczywiście dla tatara z torebki foliowej takie porównanie wypadło fatalnie. Firma zareagowała najgłupiej, jak mogła – pozwała młodego autora filmu do sądu i zażądała od niego usunięcia nagrania z sieci oraz zadośćuczynienia w wysokości 150 tys. zł. Autor – realizując postanowienie sądu – wykasował filmik z YouTube.
A firma Sokołów zgotowała sobie piekło internetowe. Film usunięty przez autora zaczął się pojawiać na innych serwerach, a kolejne piszące o sprawie media elektroniczne ochoczo zamieszczały link do niego. To, co było tylko jednym z milionów filmików „wiszących" gdzieś w sieci, stało się przebojem tygodnia na miarę „chytrej baby z Radomia". Ale to nie koniec – społeczność internetowa zaczęła się skrzykiwać do bojkotu wyrobów z Sokołowa, a na temat firmy i jej produktów powstały dziesiątki memów internetowych, czyli śmiesznych obrazków z podpisami. Jeden z delikatniejszych opatrzono hasłem: „Tatar z Sokołowa – dziękuję, już rzygałem".
Przyznam, że do bojkotu produktów z Sokołowa chętnie się dołączam. I to nie tylko dlatego, że nie lubię ponuraków, którzy na poczucie humoru (do niego bowiem w sumie sprowadzał się test sokołowskiego tatara) odpowiadają pozwem sądowym. Zaintrygowany całą sprawą odwiedziłem stronę internetową firmy Sokołów SA. Przyznam, że do tej pory, kiedy kupowałem sporadycznie (wolę targ w Radzionkowie) parówki z szynki Sokołowa, byłem przekonany, że to polska firma. A jak się okazuje, właścicielem Sokołowa jest Saturn Nordic Holding AB z siedzibą w Göteborgu, Szwecja, utworzony przez Danish Crown AmbA oraz HK SCAN Corporation. Przy okazji dowiedziałem się, że Morliny zostały kupione przez Chińczyków. Szczerze mówiąc, jeśli jem wędliny, wolę, żeby mnie nimi karmił polski kapitał.
Dla wszystkich przedsiębiorców, którzy tego jeszcze nie wiedzą, jeden morał: z internetem – przestrzenią wolności i przekory – nie sposób wygrać. Poległo ACTA, poległ i Sokołów. A sokołowi intelektu, który doradził firmie wystąpienie na drogę sądową przeciw autorowi filmiku zamieszczonego w sieci, należy współczuć. Pewnie przełożeni nie przerobią go nawet na tatara, ale na mięso oddzielone mechanicznie.