W ZSRR bandytów nie ma!
Nie pić, nie palić, swoich w potrzebie nie zostawiać. To nie kodeks honorowy skauta, ale podstawowe zasady, którymi kierowała się pierwsza zorganizowana grupa przestępcza w Związku Radzieckim
Nazywała się Tiap-Lap i zapisała się w historii wojnami ulicznymi i bestialskimi morderstwami. W szeregach grupy znajdowali się głównie młodzi chłopcy z okolic fabryki Tiepłokontrol (stąd nazwa grupy) na obrzeżach Kazania, stolicy Tatarstanu.
Raporty partyjne nie wspominały o bandytyzmie. Propaganda głosiła, że przestępczość w ZSRR nie istnieje. Mimo to prace nad rozpracowaniem grup przestępczych trwały. W 1973 r. minister spraw wewnętrznych Boris Szumilin zorganizował spotkanie z udziałem śledczych z regionów, w których działali gangsterzy. Z ust szefa działu kryminalnego ZSRR Igora Karpieca padło pytanie: Czy nie pora głośno powiedzieć o tym, że mafia jest w rozkwicie? Propaganda wzięła jednak górę i w raporcie stwierdzono, że władze poradziły sobie z bandytami.
Dzieci tworzą bandy...
Stolicą kryminalnego półświatka był przemysłowy Kazań. W blokach przy fabryce Tiepłokontrol mieszkali robotnicy i nierzadko byli więźniowie. Okolica nie była bezpieczna, więc dzieci organizowały sobie zajęcia w piwnicach – sekcje sportowe: sztangi, boks. Struktura grup była oparta na zasadach komsomolskich drużyn bojowych. Na czele stał komisarz, następnie dowódca sztabu, któremu podlegały tzw. diesiatki, a tym z kolei piatiorki. Członków obowiązywały surowe zasady: nie podnosić ręki na kobiety, nie pić, ograniczać palenie, wolny czas przeznaczać na kształcenie i zajęcia sportowe. Renat Belajew, były pułkownik MSW Tatarstanu, tak wspominał wieczór spędzony w towarzystwie szefów grupy: „Na stole stało tylko wytrawne wino, obok siedziały dziewczyny, których nie można było ruszyć, nie padło ani jedno przekleństwo, rozmowy kręciły się wokół sztuki i filozofii, a z samego rana chłopaki siedzieli już w siłowni".
Grupa sportowców przekształcała się w przestępczą. Przejmowała kolejne rejony. W 1974 r. pokonała głównych rywali z sąsiedztwa. Potem zaczęły się rajdy po dalszych ulicach, a w rękach pojawiły się pałki i kastety. Sam proces rekrutacji nowych członków już w niczym nie przypominał Komsomołu. Jeśli dzieci nie chciały wchodzić w skład grupy, wywożono je z miasta i bito. Jednym z liderów grupy był Siergiej „Antip" Antipow. W jego aktach napisano: „Człowiek o silnej woli, nie pali, nie pije, nie znosi sprzeciwu, od razu bije, ma żelazne uderzenie, które każdego powala. Wszyscy się go boją". Urodził się w 1949 r., a w momencie tworzenia się grupy odsiadywał wyrok za chuligaństwo i kradzież. W więzieniu opracował strukturę organizacji kryminalnej i zorientował się w pracy organów ścigania. To „Antip" znalazł miejsce dla sztabu grupy i otworzył podziemną siłownię. Zamiast sztangi były kaloryfery, zamiast hantli – żelazka, a podciągano się na rurach wodociągowych. Tam przeprowadzano egzaminy dla nowych. Jeśli po zadanym ciosie ochotnik nie padał, był przyjmowany. Za niekwestionowanego lidera uważano jednak Zawdata „Dżawdę" Chantimirowa. Mściwy, bardzo silny, trenował boks. Cenił porządek i pilnował, by przestrzegano kodeksu bandy. Oficjalnie pracował jako elektryk, jednak w pracy zjawiał się bardzo rzadko.
Siła to pieniądz i prawo
Tiaplapowcy nie byli jedyną siłą podziemnego Kazania. Granicą ich wpływów była Wołga i na jej brzegach wciąż dochodziło do walk. Milicja przymykała na to oko. Zresztą na cały rejon przypadał jeden dyżurny funkcjonariusz. Zbierano dane operacyjne, ale trzymano je w szufladach. Problem polegał na tym, że w prawie radzieckim nie było paragrafu na przestępczość zorganizowaną, bo taka w ZSRR przecież nie istniała. Taki zapis pojawił się dopiero w 1983 r. Milicja stosowała przepisy o chuligaństwie, które umożliwiały zatrzymanie i wymierzenie mandatu.
Tiap-Lap zbierał składki od swoich członków, więc każdy z nich mógł liczyć na kaucję w wypadku zatrzymania. Działania grupy miały także zaplecze ideologiczne. Bandyci wywodzili się z rodzin robotniczych, w których opowiadano o wykorzystywaniu pozycji przez dyrektorów fabryk. Kazańska młodzież uważała, że nie łamie prawa, ale przestrzega własnego, sprawiedliwego. Zwykli członkowie mafii działali głównie z pobudek ideologicznych, nie zdawali sobie sprawy z tego, że większość pieniędzy trafiała w ręce szefów. Ci żyli na wysokim poziomie – jeździli drogimi samochodami, przebywali w towarzystwie ładnych i inteligentnych dziewczyn, przesiadywali w restauracjach z szefami wrogich ugrupowań.