W służbie narodowi
Ilana, Patricia czy Sylvia? Trzy imiona, jednak tylko jedno z nich było prawdziwe. Przyszła na świat w 1937 r. w Afryce Południowej, w rodzinie żydowsko-chrześcijańskiej.
Ram Oren, Moti Kfir
Sylvia. Agentka Mossadu
Znak
Matka nigdy nie przeszła na religię mojżeszową, a ojciec nie wymagał od swoich dzieci identyfikacji z jakąkolwiek religią. Przepełnione śmiercią i tragedią znaczenie słowa „Żyd" poznała w wieku ośmiu lat, kiedy uciekający przed Holokaustem kuzyn ojca przebył długą drogę z Ukrainy aż do Afryki Południowej. Jako jeden z nielicznych przeżył egzekucję Żydów w Babim Jarze, rzucając się do dołu z trupami i uciekając przed kulami. Opowiadając o tragedii Żydów podczas wojny, zaraził dziewczynkę marzeniami o państwie, w którym Żydzi wreszcie będą bezpieczni, a jego ostatnie słowa „zróbcie wszystko, żeby już nigdy nie zabito ani jednego Żyda", skutecznie wryły się jej w pamięć. A ona swoimi późniejszymi dokonaniami zapadła w pamięć milionom ludzi na całym świecie. Naprawdę nazywała się Sylvia Rafael i była agentką Mossadu. Kiedy 6 września 1972 r. świat zamarł na wieść o zabójstwie 11 izraelskich sportowców w Monachium, Sylvia na własną prośbę została włączona do grupy przygotowującej akcję odwetową. Książka Orena i Kfira, który był przełożonym Rafael, jest wciągająca. Autorzy zestawili dwie historie tak bardzo odmienne – agentki Mossadu żądnej zemsty za śmierć braci i Alego Salameh, przywódcy Czarnego Września, który wydał wyrok śmierci na tychże. Ich drogi przecięły się w Monachium, a ta książka dokumentuje wydarzenia z obu perspektyw, przed zamachem i po nim.