Szef ludowców za likwidacją ministerstw
Gdzie rząd powinien szukać oszczędności? Wicepremier Janusz Piechociński podpowiada – w ograniczaniu biurokracji, czyli likwidacji trzech ministerstw.
Zdaniem Piechocińskiego zniknąć powinny ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, Skarbu oraz Sportu i Turystyki. Według wicepremiera dwa pierwsze ministerstwa są w zasadzie zbędne – administracja powinna wrócić do pionu spraw wewnętrznych, cyfryzacja zaś znaleźć się w resorcie gospodarki. Tak samo sportem i turystyką mieliby się zajmować eksperci od spraw gospodarczych, a resort skarbu miałoby zastąpić zupełnie nowe ministerstwo – energetyki i ochrony środowiska. Jak podkreśla Janusz Piechociński, Donald Tusk sygnalizował już potrzebę wydzielenia do nowej jednostki zadań związanych z energetyką, co miałoby ułatwić prowadzenie spójnej polityki w tym zakresie.
Trudno odmówić racji wicepremierowi – za rządów koalicji PO–PSL biurokracja rozrosła się niewyobrażalnie. Jak wynika z wyliczeń Fundacji Republikańskiej, w latach 2008–2012 szeregi urzędników powiększyły się o 20 tysięcy osób. Oznacza to, że w administracji rządowej zatrudniono tyle osób, ile zamieszkuje średniej wielkości miasto. Wiązało się to oczywiście z dodatkowymi kosztami, które w latach 2008–2012 zwiększyły się o 10,6 mld zł. W tym samym czasie, gdy zatrudniano armię urzędników i zwiększano wydatki na ich utrzymanie, w gospodarce działo się jak najgorzej – upadła rekordowa liczba firm, które nie były w stanie przetrwać kryzysu i zwiększających się z każdym rokiem zobowiązań podatkowych.
Nie sposób więc nie zgodzić się z poglądem, że odchudzenie administracji jest konieczne i wszystkim wyszłoby na dobre. Wątpliwe jednak, by rząd na ten krok się zdecydował – propozycje Janusza Piechocińskiego oznaczałyby szereg zwolnień wśród urzędników. Dobre chęci wicepremiera najprawdopodobniej pozostaną więc faktem medialnym. —ejż