Węgierski sen Jarosława Kaczyńskiego
Prezes PiS często powołuje się na przykład transformacji znad Dunaju. Jeszcze częściej sprawia wrażenie, że nie ma pojęcia, co tak naprawdę dzieje się na Węgrzech
Dalej jest jeszcze gorzej. Płace są zbyt niskie, więc należy je przymusowo podnieść. Jak? Poprzez karne podatki. Polacy powinni zarabiać więcej, bo to się przełoży na wzrost gospodarczy. „Podniesienie wieku emerytalnego, elastyczny czas pracy – przecież to grozi konfliktem społecznym" – uważa Kaczyński. „Polsce są potrzebni Gatesowie, a nie tępi faceci, którzy chcą mieć willę z basenem" – tak mówił prezes PiS przy innej okazji.
W wywiadzie dla TVN CNBC na Forum Ekonomicznym w Krynicy lider największej partii opozycyjnej zdradza kolejne pomysły na gospodarkę. Tłumaczy, że wprowadzenie nowego progu podatkowego ma zmusić Polaków do inwestowania w kraju bądź podzielenia się z państwem swoimi dochodami. Chce także wprowadzenia nowych podatków, m.in. giełdowego – 1 proc. dla transakcji z głównego rynku, 0,5 proc. dla pozostałych. Deklaruje też zachowanie dobrowolności w wypadku uczestnictwa w OFE, powrót do dawnego wieku emerytalnego i uzdrowienie finansów publicznych. Ponadto prezes PiS jest przekonany, że po wyborach będzie rządzić samodzielnie, ponieważ w żadnym innym środowisku partyjnym nie widzi partnerów do przeprowadzenia takich zmian, jakie planuje. Tym samym wszelkie nadzieje na przełom gospodarczy w naszym kraju zostały chyba rozwiane.
Węgier w Polsce nie będzie
Nie mamy co liczyć na powtórzenie nad Wisłą scenariusza znanego z Węgier. No, może uda się wprowadzić w preambule odwołanie do Boga, jeśli uzbiera się odpowiednia większość. Pamiętajmy, że Węgry to kraj czterokrotnie mniejszy od Polski, z mniejszą liczbą problemów czy interesów obcych służb i mocarstw. Jarosław Kaczyński jest zdeterminowany, aby kraj zmieniać samodzielne, co w obecnym układzie sił politycznych jest nierealne. Węgrzy budowali prawicową koalicję, by wokół projektu radykalnych reform zgromadzić całe społeczeństwo: think tanki, Kościoły, naukowców, liderów opinii. Polskie społeczeństwo jest zbyt podzielone, a tego typu nieodpowiedzialne wypowiedzi szefów partii mogą jeszcze długo wpływać na wynik wyborczy. Trudno sobie wyobrazić, aby PiS mogło rządzić samodzielnie, bardziej prawdopodobna jest jakaś egzotyczna koalicja z mniejszymi ugrupowaniami.
Nie jest też powiedziane, że przyszły przywódca naszego kraju będzie tak samo radykalny i nieprzejednany jak Viktor Orbán. W przeszłości politycy PiS nie wykazali dostatecznego radykalizmu w obronie interesu narodowego, rodzimych przedsiębiorstw czy rodziny – przyjęli zarówno traktat lizboński, jak i pakiet klimatyczny, nie stanęli też stanowczo w obronie życia poczętego, co doprowadziło do rozłamu w partii i odejścia Marka Jurka. Trudno więc przypuszczać, że coś się w tej kwestii zmieniło.
Najgorzej wyglądają jednak kwestie gospodarcze. Podczas gdy dla konserwatystów na Węgrzech lokalni przedsiębiorcy są sojusznikami i jest jasne, że trzeba dla nich zrobić miejsce kosztem zachodnich korporacji, w Polsce biznesmeni wrzucani są do jednego worka. Jest nawet gorzej, bo mali i średni przedsiębiorcy są szkalowani jako wyrzutki poprzedniego systemu, co ma niewiele wspólnego z prawdą. Nawet podczas rządów PiS walka nie toczyła się między Polakami i obcymi, lecz między frakcjami wewnątrz kraju, np. poprzez starania umocnienia pozycji SKOK-ów kosztem komercyjnego sektora bankowego.
Kaczyński najwyraźniej wciąż nie rozumie ekonomii, co widać było choćby w pomysłach walki z kryzysem, w których nie ma mowy o oszczędnościach, a pojawia się keynesistowski postulat zwiększania wydatków i pobudzania konsumpcji. Optymizmem nie napawają także zapowiedzi nowych podatków. Do postulatu opodatkowania bogatych zdążyliśmy się już przyzwyczaić, lecz przymusowe zwiększanie płacy minimalnej przez karne opodatkowanie brzmi naprawdę innowacyjnie. Spróbujmy jednak zrozumieć, co miał na myśli Kaczyński. Na przykład to, że hipermarkety zarabiają krocie, a pracownikom płacą marnie. Trzeba więc je zmusić, aby zyski zostawały w większej części w kieszeniach kasjerek.