Gry wojenne Ameryki
Wisząca nad Syrią groźba amerykańskiej interwencji zbrojnej zmusza do zastanowienia nad motywami bliskowschodniej polityki jedynego światowego supermocarstwa
Według Baracka Obamy prezydent Syrii użył sarinu do wymordowania 1429 mieszkańców przedmieść Damaszku. Jeśli damy wiarę tej wersji wydarzeń, Asad truł własnych obywateli, mimo że od czasu zwycięskiej bitwy pod Al-Kusajr w czerwcu tego roku jego wojska przejęły inicjatywę w konflikcie i zmierzały do nieuchronnego zwycięstwa nad siłami rebeliantów. Zrobić to miał, wiedząc, że wisi nad nim groźba interwencji międzynarodowej. Miało do niej dojść właśnie w wypadku użycia broni chemicznej, czyli przekroczenia „czerwonej linii", jaką wyznaczył amerykański przywódca. A że groźby agresji ze strony Zachodu nie są czczymi pogróżkami, przekonał się przecież dwa lata temu Muammar Kaddafi. Uznawany nawet przez przeciwników za niezwykle inteligentnego polityka Baszar al-Asad musiałby być niespełna rozumu, gdyby w takich okolicznościach odważył się na zastosowanie tego rodzaju broni.
Kto więc użył broni chemicznej przeciwko syryjskim cywilom? Wszystko wskazuje na grupy walczące z rządem Asada. Mało kto w Ameryce przejął się doniesieniami syryjskich rodziców, którzy na zdjęciach ofiar ataku chemicznego rozpoznali swoje dzieci, uprowadzone w prowincji Latakia dwa tygodnie wcześniej. Przypomnijmy – Latakia to miasto zamieszkane głównie przez alawitów, mniejszość religijną, z której wywodzi się syryjski prezydent, szyicką, choć bliską w wielu obrzędach chrześcijanom. Murem stojącą za Asadem i według niezależnych ośrodków będącą największą ofiarą tej wojny. Od marca 2011 r. zginąć miało już ok. 40 tys. członków tej grupy wyznaniowej (hasło ekstremistycznych grup rebelianckich – „Chrześcijanie do Libanu, alawici na cmentarz" – nie zmienia oczywiście faktu, że również chrześcijanie, a także wierni rządowi sunnici są w tej wojnie masowo mordowani). Mało kto podnosi także fakt, że film ukazujący skutki ataku ukazał się na kanale YouTube już 20 sierpnia, na dzień przed oficjalnie podawaną datą zbrodni. Liczne doniesienia mówią o katarskich bądź saudyjskich źródłach pochodzenia użytego sarinu. Będąca przecież jedną z głównych podpór antyasadowskiej rebelii Turcja przechwyciła kilka tygodni temu dwóch rebeliantów wyposażonych w taką broń. Podobnych tropów jest znacznie więcej. Znamienne jest także stanowisko Carli del Ponte, członkini komisji śledczej ds. ewentualnych naruszeń praw człowieka w Syrii, którą ciężko oskarżyć o sympatię dla antyzachodnich dyktatur. Kontrowersyjna Szwajcarka, niegdysiejsza oskarżycielka Slobodana Milosevicia, oświadczyła, że wszystkie dostępne dowody, a także zeznania świadków wskazują jasno – broni chemicznej użyli opozycjoniści, a nie wojska rządowe. Na to, że może się ona znajdować w rękach rebeliantów, wskazywała już kilka miesięcy wcześniej.
Medialna propaganda
Światu przyzwyczajonemu widzieć w Amerykanach głównego obrońcę pokoju ciężko zrozumieć, jak USA mogłyby wspierać taki sposób prowadzenia walk o swoje wpływy. Nic bardziej złudnego. Amerykanie stosowali broń chemiczną już w czasie wojny w Wietnamie. Podobnie w czasie bitwy o Faludżę w Iraku. Do dziś w wyniku użycia przez amerykańskie wojsko białego fosforu umiera tam 80 na 1000 noworodków. Do zastosowania tej broni przyznali się w 2005 r. sami Amerykanie. Podobnie, i to również bez specjalnego skrępowania, postępuje główny bliskowschodni sojusznik USA Izrael, który mordował Palestyńczyków białym fosforem w czasie operacji „Płynny ołów" na przełomie 2008 i 2009 roku. Mimo to oba kraje uznają za stosowne potępiać Asada za stosowanie broni chemicznej, w sytuacji gdy nikt nie jest w stanie mu tego udowodnić.
Również sytuacja, w której USA posługują się manipulacją medialną dla sprowokowania kolejnej wojny w regionie, nie jest niczym nowym. W 1990 r., kiedy Saddam Husajn uderza na uzależniony od USA Kuwejt, w świat idą relacje o irackich żołnierzach wyrzucających kuwejckie noworodki z inkubatorów i pozwalających im umrzeć. Pod wpływem tych doniesień Rada Bezpieczeństwa ONZ daje przyzwolenie na międzynarodową interwencję przeciwko wojskom Husajna. Po operacji „Pustynna burza" wyszło na jaw, że dziewczynka opowiadająca o zbrodniach Irakijczyków jest córką kuwejckiego ambasadora. W tę kampanię kłamstw medialnych zamieszani są nie tylko Kuwejtczycy, ale i Amerykanie, mający interes w spacyfikowaniu zagrażającego Izraelowi Iraku. Sankcje nałożone na Irak po wojnie doprowadziły do wyniszczenia kraju i śmierci kilkuset tysięcy irackich cywili.