Kto nas robi na szaro?
"Socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko rozwiązuje się problemy nieznane w żadnym innym ustroju" – kpił Stefan Kisielewski.
I rzeczywiście: państwo polskie, w którym od 24 lat budowany jest eurosocjalizm, bohatersko walczy z szarą strefą, którą samo tworzy przez wysokie podatki.
Szara strefa, podziemna gospodarka, shadow economy – to różne określenia tej samej choroby, która w zaawansowanej postaci drąży i w końcu niszczy to, co najcenniejsze w rynkowym świecie: mechanizmy wolnej konkurencji. Szara strefa, czyli produkt krajowy netto, wynosi już według różnych szacunków od 15 proc. do 30 proc. gospodarki! Największą grupą zawodową pracującą na czarno są tzw. pracownicy domowi. Ponad 300 tys. opiekunek do dzieci żyje i zarabia dziś w szarej strefie. Praktyka wszystkich krajów pokazuje, że obniżanie podatków skutkuje wzrostem wpływów. Gdy w 2004 r. rząd Leszka Millera obniżył akcyzę na alkohol o 30 proc. i podatek CIT z 27 proc. do 19 proc., wpływy do budżetu wzrosły! Część ludzi zwyczajnie przestała oszukiwać na podatkach. Obniżka akcyzy na alkohol sprawiła zaś, że zmniejszyła się opłacalność przemytu i produkcji własnej. Podobnie byłoby, gdyby obniżyć dla opiekunek (ale także innych pracowników domowych: sprzątaczek, korepetytorów itp.) obowiązkowe składki na ZUS. I to znacznie (o 50–60 proc.) oraz na stałe, np. na 10 lat (by ludzie się nie bali, że władza poczeka, aż się ujawnią, a potem ich opodatkuje). Zyskałby nie tylko budżet państwa, ale także ci, którzy dziś mają wybór: albo zatrudnią opiekunkę na czarno, albo wcale, bo nie stać ich na wszystkie opłaty.
Zmuszanie ludzi do łamania prawa działa deprawująco. Jeżeli ktoś czuje, że państwo robi z niego przestępcę, to później łatwiej mu ukrywać inne dochody. W Polsce w dobrym tonie jest opowiadanie w towarzystwie, jak się ograło fiskusa.
W USA niepłacący podatków są poddawani ostracyzmowi społecznemu. Skoro ty nie płacisz, to ja muszę płacić więcej – rozumuje każdy podatnik. Dopóki nasi politycy nie zrozumieją, że kluczem do rozwiązania tej patologii nie jest karanie, ale proste i niskie podatki oraz przyjaźnie nastawieni urzędnicy, którzy nie traktują ludzi jak petentów, tylko jak chlebodawców, dopóty nic nie zmieni się na lepsze.