Czwarta władza nie taka święta
Chciałbym pogratulować Redakcji doskonałego artykułu, jaki ukazał się w ostatnim „Uważam Rze", pt. „Farbowane lisy". Przypomnienie słów Tomasza Lisa sprzed kilku lat pokazało jego hipokryzję i dostosowywanie poglądów do bieżącej sytuacji.
Sam pamiętam, jak zaczytywałem się w książce „Co z tą Polską". Jej autor Tomasz Lis wydawał się wielkim entuzjastą zmian zapowiadanych przez Jarosława Kaczyńskiego i Jana Rokitę. Bo pamiętajmy, że wtedy Platforma Obywatelska miała całkiem inne oblicze – postacią numer jeden był całkiem szlachetny Jan Rokita, Donald Tusk pozostawał z boku i z tamtej perspektywy wydawał się całkiem sympatyczny. Ale wracając do poglądów Lisa – jego książka biła rekordy popularności, pozwoliła mu wypłynąć na głębokie wody. Pierwsze miesiące rządów PiS też nie zapowiadały, w jakim kierunku ewoluuje. Dopiero później ta sława polskiego dziennikarstwa popłynęła „z prądem". Z prądem, który zwał się „odebrać władzę PiS. Za wszelką cenę".
Od lat regularnie czytuję większość gazet i tygodników, oglądam też serwisy informacyjne i programy publicystyczne. Z moich obserwacji wynika niezbicie, że przeciwko ideom tzw. czwartej RP mainstream ustawił się mniej więcej w połowie sprawowania rządów przez PiS. Wtedy, gdy stało się jasne, że zapowiadane w kampanii zmiany dzieją się naprawdę. Wtedy poglądy zmienił nie tylko Tomasz Lis, ale także wielu innych dziennikarzy. Spotęgowała się dociekliwość „śledczych" „Gazety Wyborczej", ruszyła do ataku TVN. Tak było aż do przedterminowych wyborów. Później – jak ręką odjął – ustały ataki na urzędującą władzę. TVN nagle położył nacisk na Polskę lokalną, a dziennikarze polityczni zaczęli się zajmować... opozycją.
Nie jest prawdą, że tylko politycy są koniunkturalni, a czwarta władza pozostaje święta. Niestety, bo przecież nieraz w tym kraju przyszło jej ratować demokrację.
Krystian Ogonowski
Do i od redakcji, redakcja@uwazamrze.pl