Kamery do urzędów!
Wieści z biurwolandu. Afera wstrząsnęła obrazowskim urzędem gminy w powiecie sandomierskim. „Zły" wójt Krzysztof Tworek zamontował w swoim sekretariacie kamerę z rejestratorem głosu, która ma według niego „usprawnić pracę w urzędzie".
Natomiast „poszkodowana" – sekretarka Izabela Prawda – uważa, że urządzenie służy do „permanentnej inwigilacji" i łamie prawa pracownicze. Jest to kolejna odsłona konfliktu Tworka i Prawdy. Za nimi jest już jedna batalia sądowa dotycząca anulowania upomnienia dla sekretarki. Zwycięsko wyszła z niej pracownica, która przy okazji poszła na kilkumiesięczne zwolnienie lekarskie. Gdy z niego powróciła, kamera, z której wójt ma podgląd w swoim biurze, już na nią czekała. Początkowo Prawda została poinformowana, że to tylko czujka ruchu, lecz po jakimś czasie prawda wyszła na jaw. W rezultacie sprawa trafiła do prokuratury.
Wielu wójtów, burmistrzów i prezydentów miast zadaje sobie pytanie – szczególnie przed wyborami – jak poprawić pracę swoich urzędów. Oczywiście najlepiej byłoby zlikwidować 95 proc. regulacji, by urzędy nie były potrzebne. Jednak jako że jest to mało prawdopodobne, wystarczy zastosować rozwiązanie wójta Obrazowa – zamontować kamery we wszystkich instytucjach państwowych i samorządowych. Wtedy okazałoby się, że wbrew często powtarzanej mantrze do realizacji bieżących zadań nie potrzeba większej liczby urzędników. Wystarczy tylko zwiększyć ich wydajność. A że podniosą się głosy o „łamaniu praw pracowniczych" itp., nie ma się co przejmować. Pracownikom stacji benzynowych, kantorów czy banków monitoring nie przeszkadza, więc i biurwy się do niego przyzwyczają...