Kierowcy na muszce celników
Ograniczenia w przewozie paliwa na granicy z obwodem kaliningradzkim uderzyły w kierowców. Do prokuratury trafiają już pierwsze skargi na celników
Szymon Komarowski trudnił się przewozem osób przez północną granicę kraju od 15 maja. Na rozpoczęcie swojej działalności wziął kredyt. Zainwestował w reklamę, uzyskał licencję na przewóz osób, kupił kasę fiskalną i busa. Firma jednak nie może dziś funkcjonować, a jej właściciel czuje się ofiarą polskich przepisów. Od 21 czerwca auto Komarowskiego stoi przy przejściu granicznym w Bezledach. Zatrzymali je celnicy. Stwierdzili, że przedsiębiorca złamał tzw. zasadę okazjonalności, czyli nie potrafił wykazać, że za granicę jedzie w konkretnym celu. Celnicy podejrzewali, że kierowca przewozi z Rosji tańsze paliwo i sprzedaje je w Polsce, mimo że pokazał licencję na przewóz osób. Jak relacjonuje Komarowski, celnicy zażądali od niego 1,5 tys. zł za paliwo, które znajdowało się w baku auta. Nie zapłacił, więc mundurowi zatrzymali i paliwo, i busa. W tym czasie podróżował z Komarowskim jeden pasażer. Ani on, ani kierowca do obwodu kaliningradzkiego nie wjechali.
Zaskarżyć celników
Komarowski przekazał sprawę prokuraturze. Jako jeden z nielicznych, bo skargi na działania celników ciągle należą do rzadkości. Uznał, że celnicy nadużyli uprawnień i zatrzymali jego auto bezpodstawnie. Mimo że pokazał ważną licencję przewoźnika osobowego, uznali go za przemytnika. Śledztwo od kilku tygodni prowadzi Prokuratura Rejonowa w Bartoszycach. – Obecnie przesłuchiwani są wszyscy świadkowie zdarzenia, trwają ustalenia – mówi Beata Ewert, zastępca prokuratora rejonowego w Bartoszycach. – Celnikom, którzy kontrolowali kierowcę, nie postawiono jeszcze żadnych zarzutów. O tym, czy wystosujemy akt oskarżenia, zadecydujemy niebawem.
Tymczasem Komarowski odwiedził już komisariat policji w Bartoszycach z kolejnym zgłoszeniem. Oskarża zastępcę dyrektora Izby Celnej w Olsztynie Jarosława Kanteckiego, że ten znieważył go na antenie telewizji regionalnej. – Powiedział, że mój pojazd wcale nie służył do przewożenia osób, ale do transportu dużej ilości paliwa. W dodatku nie na własne potrzeby – mówi Komarowski. – Powiedział też, że prokuratura rzekomo prowadzi śledztwo w mojej sprawie. To nieprawda, prokuratura faktycznie działa i niedługo przesłucha ostatnich dwóch świadków zdarzenia. A dowodów na to, że przemycałem paliwo, nie ma.
Na działania celników podróżni skarżą się rzadko. Niezadowolone są jednak firmy oferujące przewozy osób, bo ścisłym, nawet kilkugodzinnym kontrolom podlegają głównie autobusy i większe auta. W ich bakach pomieści się znacznie więcej paliwa niż w samochodach osobowych. – Pojazdy mające standardowe zbiorniki o pojemności powyżej 100 litrów, nawet gdyby miały 600 litrów, tak jak prywatne autobusy, mogą przekraczać granicę raz na dwa tygodnie, wioząc tylko 200 litrów paliwa. W przeciwnym razie kierowcy są narażeni na długotrwałe kontrole i oclenie paliwa – skarży się Komarowski. Jak dodaje, kierowcy busów umyślnie są przetrzymywani na przejściu granicznym w Bezledach po polskiej stronie od 6 do 12 godzin, bo nie ma oddzielnego pasa ruchu dla polskich autobusów wracających z obwodu kaliningradzkiego. Tymczasem rosyjscy przewoźnicy przekraczają granicę w 5 minut.
Inni polscy przewoźnicy także planują zaskarżyć działania celników w prokuraturze, ale zbiorowo. Obawiają się występować przeciw celnikom samotnie, bo – jak mówią – nie chcą ściągać na siebie dodatkowych kłopotów na granicy. Ani utracić pojazdu, jak w wypadku Szymona Komarowskiego.
Musiałby przejechać równik
Ryszard Chudy, rzecznik Izby Celnej w Olsztynie, twierdzi jednak, że auto przedsiębiorcy nie ma zabezpieczeń wymaganych przy przewozie pasażerów i jest zarejestrowane jako samochód kempingowy. Ma nawet kanapy do spania. – Zbiornik paliwa tego samochodu ma pojemność ponad 500 litrów. Jak ustaliliśmy, w okresie około miesiąca wwieziono w nim do Polski 7200 litrów paliwa. Z naszych danych wynika też, że pojazdem jeździł tylko ten pan i jeden pasażer, jego żona – mówi Ryszard Chudy.