Ojcze nasz...
"Ojcze nasz, któryś jest w niebie...", głos z offu, kamera niespiesznie sunie wśród leśnych drzew. Tak rozpoczyna się „Labirynt" (oryginalny tytuł „Prisoners", czyli więźniowie), amerykański thriller psychologiczny wyreżyserowany przez Danisa Villeneuve'a.
Labirynt
reż. Danis Villeneuve
Monolith
Dwie zaprzyjaźnione pary spędzają beztrosko weekend. Ich sześcioletnie córki, Anna i Joy, troszkę się nudzą, więc, jak to dzieciaki, postanawiają pobuszować po najbliższej okolicy. Ma im towarzyszyć starszy brat, ale wymykają się same. Dorośli pozostają w domu, gdzie tata małej Joy niemiłosiernie kaleczy muzykę grą na trąbce. Na poboczu drogi stoi kamper. Dziewczynki podchodzą bliżej, ale słysząc szmery, zwiewają w podskokach, nucąc piosenkę „Pada śnieg, Batman zbiegł, Robin plamę dał...". Tego dnia widzimy je ostatni raz, zostają uprowadzone. Poszukiwania nie dają rezultatu. Policja znajduje podejrzanego, ale wypuszcza go z powodu braku dowodów. Przypomina się „Okup", w którym pomysłem ojca na odzyskanie porwanego syna była zamiana okupu w... nagrodę dla tego, kto wskaże porywaczy. W „Labiryncie" Keller Dover zdesperowany ojciec Anny (znakomity Hugh Jackman) porywa podejrzanego, więzi go i torturuje. Porównania z „Milczeniem owiec" wydają się pochwałami na wyrost, ale warto się przekonać o tym na własnej skórze.
Droga na północ
reż. Mika Kaurismäki
Vivarto
Życie 40-letniego pianisty Timo wali się w gruzy, kiedy opuszcza go żona. Niejako „w zamian" zastaje pod drzwiami mieszkania schorowanego, zniszczonego przez alkohol starszego mężczyznę, który okazuje się jego ojcem Leo, a którego nie widział 30 lat. Leo kradnie samochód i przekonuje Timo do wyprawy do Laponii. Reżyserem fińskiego filmu „Droga na północ" jest starszy z braci Kaurismäki – Mika – a film to wirtuozerski popis dwóch wspaniałych aktorów: Samula Edelmanna w roli Timo i Vesy-Mattiego Loiriego w roli Leo. Kino skandynawskie ma dobrą rękę do podobnych historii, jak choćby ta z filmu „Aberdeen" z muzyką Zbigniewa Preisnera i finałowym tańcem dorosłej córki, stojącej na stopach ojca.
Pinokio
reż. Enzo D'Aló
Aurora Films
„Pinokio" to kolejna filmowa wersja bajki Carla Collodiego. Jako dziecko za nią nie przepadałem. Także filmowe wersje wydawały mi się nudne. Za dużo było natrętnego moralizatorstwa, a może do tej historii trzeba po prostu dojrzeć? Możemy to sprawdzić, wybierając się (z dzieckiem) na animowany film Włocha Enzo D'Aló. Zrealizowany został klasyczną metodą, bez „efektów specjalnych", a scenariusz prawie nie odbiega od oryginału. Reżyser nie wmawia dzieciom, że powinny być posłuszne i grzeczne, choć nie unika zgrabnie wplecionych elementów edukacyjnych. Pinokio nie jest tu postacią sympatyczną i to „tata" Gepetto nadaje dobry ton całej narracji. Prace trwały ponad cztery lata w studiach w całej Europie, także w Polsce. Nad filmem pracowały zespoły z firmy Orange Studio Animacji z Bielska-Białej. W polskiej wersji językowej wystąpili m. in.: Agnieszka Mrozińska-Jaszczuk (Pinokio), Wiktor Zborowski (Gepetto), Jacek Braciak (Kot), Anna Dereszowska (Lisica) i Jarosław Boberek (Alidoro).