Franku, pozwól żyć
Zadłużeni bronią się, jak mogą. Zakładają stowarzyszenia, a nawet powołują grupy „anonimowych dłużników”
Poszczególne historie są niemal bliźniaczo do siebie podobne. Najpierw zapada decyzja o zakupie mieszkania na kredyt. Później następuje dość pobieżne rozpoznanie oferty ze strony banków. Bardzo często decydująca okazuje się rada znajomych, bo mają w tym banku konto, czasem rozmawiają z doradcą i są zadowoleni. Albo intuicja, bo instytucja sprawia wrażenie solidnej i dobrze zadomowionej na rynku.
Marzenia się spełniają
Po wstępnym reasearchu – który często na ostatnim miejscu uwzględniał własne możliwości finansowe – przyszły kredytobiorca jest zwarty i gotowy. Do wykonania pozostaje ostatni etap operacji: seria spotkań z doradcą bankowym, ustalenie szczegółów, symulacja rat. Wreszcie – finał! Umowa kredytowa ozdobiona parafami i końcowym podpisem. Wszyscy wokół twierdzą z niezachwianą pewnością, że w złotówkach się nie opłaca. Więc co najlepiej i najtaniej? Oczywiście, pewne, solidne i stabilne jak sam kraj pochodzenia franki szwajcarskie.