Polska droga do Włoch
Jeśli nie zrezygnujemy z dominacji państwa w gospodarce i kreowania pustego pieniądza, dołączymy do Włoch i innych państw, które nie pozwalają swoim obywatelom się bogacić
Włosi i ich problemy trafiają zwykle na czołówki gazet w kontekście niestabilnej sytuacji politycznej. Szczególnie wdzięczne dla mediów są oczywiście perypetie Silvia Berlusconiego. Ale zamiast roztrząsać kolejne epizody jego kariery, lepiej przyjrzeć się problemom gospodarczym, które nie chcą opuścić Włoch przynajmniej od 20 lat. To o tyle istotne, że pomiędzy sytuacją na Półwyspie Apenińskim a tym, co dzieje się w Polsce, pojawia się coraz więcej niepokojących analogii.
Stracona dekada
Włochy to kolebka kapitalizmu. Tam w późnym średniowieczu działały pierwsze prężne banki europejskie. Stamtąd wywodzą się choćby takie innowacje jak ubezpieczenia transportu morskiego czy księgowy podział na aktywa i pasywa. Włoskie firmy bywały lub dalej są liderami przemysłu farmaceutycznego i motoryzacyjnego. Włoska żywność jest ceniona i chętnie kupowana na całym świecie. Te chlubne tradycje nie przekładają się jednak na rozwój gospodarczy Italii. W latach 2000–2011 Włochy były najgorzej rozwijającym się państwem OECD. PKB na mieszkańca w tym czasie praktycznie się nie zmienił, a nawet lekko spadł. Dla porównania: w Polsce rósł w tempie prawie 4 proc. rocznie. W rankingach wolności gospodarczej fundacji Heritage oraz Doing Business Banku Światowego Włochy okupują przedostatnie miejsce wśród państw Unii Europejskiej (niżej jest tylko Grecja). Autorzy tych rankingów wskazują na największe bolączki włoskich przedsiębiorców: skomplikowany system podatkowy, trudności w egzekwowaniu umów, uciążliwe procedury przy otwieraniu biznesu czy uzyskiwaniu zgody na budowę, korupcja. Trzeba też pamiętać, że mimo stałego napływu emigrantów Włochy dość szybko się starzeją, przez co coraz więcej ludzi jest de facto na utrzymaniu państwowego systemu emerytalnego.