Znów zielono nam tej jesieni
Agnieszka Osiecka zawsze zaskakiwała. „Dziennikami”, które pisała od 1945 r., zaskoczyła nawet rodzinę
Rok 1989 to był dobry rok. Najpierw był czerwiec, a potem życie, także to kulturalne, potoczyło się dalej. XXV Studencki Festiwal Piosenki w Krakowie wykreował prawdziwą gwiazdę – Renatę Przemyk. Piosenki „Babę zesłał Bóg", „Protest dance" i „Samolot rozbił się przed startem" od razu stały się radiowymi hitami, ale nie tylko dlatego tak dobrze pamiętam tamten festiwal i koncert laureatów w krakowskiej Rotundzie. Spodobał mi się (niby prosty) gest pani juror, która zjawiła się z piękną białą różą. Podszedłem i zapytałem, czy to dla Renaty: „Oczywiście" – odpowiedziała. Chwilę porozmawialiśmy i Agnieszka Osiecka pobiegła zająć należne jej honorowe miejsce na widowni.
Agnieszka, mówią mi...
Była niezwykle uzdolniona. Kiedy w 1961 r. absolwentka Wydziału Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego obroniła dyplom reżysera w Wyższej Szkole Teatralnej i Filmowej w Łodzi, wielu przepowiadało, że szybko stanie się znaczącą osobowością polskiej kinematografii. Umiejętności organizacyjne i kierowanie ludźmi nie były jej najmocniejszą stroną, a ponadto ceniła sobie niezależność i samodzielność. Bez większego żalu porzuciła więc reżyserię i zajęła się pisaniem. Tu była wolna i sama sobie panią. Poezja, proza, spektakle teatralne i telewizyjne, felietony dziennikarskie – to był świat, który wybrała. Ale przede wszystkim ukochała piosenki: napisała ponad dwa tysiące tekstów. Od jej śmierci minęło 16 lat, od dnia urodzin – 77. Wydaje się, że dzięki tym piosenkom była z nami zawsze i że wciąż z nami jest. Że zawsze? O tym za chwilę. Że jest? Już teraz. O tę pamięć o niej dba nie tylko najbliższa rodzina, fundacja „Okularnicy" ma to po prostu „w obowiązkach". I działa. Skutecznie.
„Trzeba mi wielkiej wody, tej dobrej i tej złej, na wszystkie moje pogody niepogody duszy mej"
W tym roku już po raz 16. odbył się Konkurs i Festiwal „Pamiętajmy o Osieckiej". Finałowy wrześniowy koncert transmitowany był przez radiową Trójkę ze studia imienia (oczywiście!) Agnieszki Osieckiej. Tym razem w jury zasiedli: Maja Kleszcz, Ewa Kornecka, Wojciech Kępczyński, Wojciech Mann i Zbigniew Zamachowski. Laureatem głównej nagrody został student wokalistyki jazzowej Paweł Ruszkowski, który w finale zaśpiewał piosenki „Zielono mi" (muz. Jan „Ptaszyn" Wróblewski) i „Ach, skąd" (muz. Seweryn Krajewski). Drugą nagrodą oraz nagrodą publiczności obdarowana została Julia Rybakowska („Badyliszcze" – muz. Włodzimierz Korcz) i „Widzisz, mała" – muz. Jarosław Abramow-Newerly), a trzecią grupa Nieczuli Gentelmani, którzy wykonali a capella „Balladę o fryzjerze z St. Denis" (muz. Wojciech Solarz) oraz piosenkę „Moja mama jest przy forsie" (muz. Jan „Ptaszyn" Wróblewski). Regulamin dopuszcza do udziału w konkursie wszystkich, nie tylko profesjonalistów. Kolejna szansa za rok.
77 x Osiecka
Na piękny pomysł wpadł Artur Wolski (Entropia Słowa). 9 października Agnieszka Osiecka skończyłaby 77 lat. Siódemka to była podobno jej szczęśliwa liczba. A gdyby tak 7 października, dwa dni przed urodzinami, zebrać 77 aktorów, którzy przeczytaliby jej 77 wierszy? Zadzwonił do córki poetki, Agaty Passent. Powiedziała: „Robimy!", i 7 października w warszawskim kinie Atlantic i równolegle w Auli Błękitnej Uniwersytetu Opolskiego odbyły się slamy poetyckie zatytułowane „77 x Osiecka". Poprowadzili je: w Opolu – Jerzy Satanowski i Jarosław Wasik, a w Warszawie – pomysłodawca całego przedsięwzięcia Artur Wolski oraz Magda Umer i Agata Passent. I ja tam (w kinie Atlantic) byłem, miodu nie było, ale wino piłem i skosztowałem nie tylko wspaniale zaprezentowanych wierszy, lecz także urodzinowego tortu (z dziennikarskiego obowiązku dodam, że składał się z więcej niż 77 kawałków i został zmieciony). Występujący aktorzy i przyjaciele poetki (wśród nich także lektorzy i dziennikarze) podzielili się między Opole i Warszawę, ale i tak ostatnie recytacje kończyły się przed północą.