Niewinni zbrodniarze?
Wielu hitlerowców wiodło po wojnie beztroskie życie
Niemieccy naziści zostali po wojnie przykładnie ukarani – grube ryby hitlerowskiej dyktatury skazał Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze, ci mniej znaczący zostali osądzeni w tzw. procesach następczych, a ci, którzy uciekli za granicę, wciąż czuli na swoim karku oddech tropiących ich ludzi Szymona Wiesenthala i izraelskiego Mossadu. Niewielu umknęło sprawiedliwości. Nic bardziej mylnego. Było dokładnie odwrotnie, o czym z wielką skrupulatnością pisze amerykański badacz Holokaustu Donald M. McKale, w swojej książce „Naziści. Na celowniku sprawiedliwości".
W Auschwitz w latach 1940–1945 służyło około 7 tys. nadzorców i nadzorczyń. Większość przeżyła wojnę. Prawdopodobnie nie więcej niż 600 z nich zostało osądzonych. W powojennych Niemczech Zachodnich przeprowadzono dochodzenie w sprawie ponad 100 tys. osób podejrzanych o zbrodnie nazistowskie. Skazano tylko 6,5 tys., z czego duża część i tak szybko wyszła na wolność. Z 4 tys. członków Einsatzgruppen, odpowiedzialnych za niezliczone zbrodnie w Polsce i w Związku Radzieckim, sprawiedliwość nie dosięgła prawie nikogo. Wszystkie te statystyki znajdziemy w książce McKale'a, ale autor przede wszystkim skupia się na konkretnych biografiach – wojennych i powojennych losach 30 nazistowskich morderców i ich współpracowników. Weźmy Franza Stangla i Aloisa Brunnera. Ten pierwszy to osławiony komendant obozów w Sobiborze i Treblince, odpowiedzialny za śmierć blisko miliona Żydów. Mimo że od razu po wojnie został aresztowany, udało mu się uciec z austriackiego więzienia i dzięki pomocy watykańskiego biskupa Aloisa Hudala schronić w Syrii, a potem w Brazylii, gdzie przez wiele lat mieszkał, nie ukrywając swojej tożsamości, przez nikogo nieniepokojony. Dopiero determinacja Szymona Wiesenthala doprowadziła go w 1967 r. przed oblicze sprawiedliwości. Więcej szczęścia miał Brunner, który był prawą ręką Eichmanna. Podobnie jak Stangl schronił się w Syrii, gdzie pomagał organizować arabski aparat represji. Do dzisiaj nie natrafiono na jego ślad, być może nawet jeszcze żyje. Takie przykłady można mnożyć.