Złodzieje tożsamości czyhają
Ślady, które zostawiamy po sobie w sieci, mogą być wykorzystane przeciwko nam – alarmuje Wojciech Wiewiórowski z Generalnej Inspekcji Ochrony Danych Osobowych. Według badań aż 61 proc. Polaków nosi przy sobie wszystkie swoje karty kredytowe, 12 proc. także numer PIN, a większość młodych ludzi zostawia informacje o sobie w sieci.
Złodzieje tożsamości polują bowiem nie tylko na nasze dane z dokumentów z portfela, ale także na te z kont na portalach społecznościowych, skrzynek e-mail i smartfonów.
Kradzież danych osobowych innej osoby to ich bezprawne posiadanie i wykorzystanie wbrew jej woli. Jest szczególnie niebezpieczna, kiedy złodziej zdecyduje się wykorzystać informacje. I weźmie w naszym imieniu pożyczkę z banku. Takich udaremnionych prób tylko w ubiegłym roku Biuro Informacji Kredytowej odnotowało aż ponad 4500 na łączną kwotę 28 mln zł. – Zjawisko wcale nie jest rzadkie, a jest szczególnie trudne do udowodnienia w sądzie – przestrzega Wojciech Wiewiórowski. – Nie zdając sobie sprawy z tego, że nasze dokumenty ma w danym momencie ktoś inny, nie jesteśmy często w stanie udowodnić, że robiliśmy wówczas zupełnie co innego niż zawieranie umowy z bankiem.
Biuro Informacji Kredytowej apeluje, że aby ustrzec się przed złodziejami naszej tożsamości, należy często sprawdzać stan swojego konta bankowego i historię kredytową. – Mało kto wie, że w momencie utraty dowodu osobistego, oprócz powiadomienia policji i urzędów, powinniśmy się także zgłosić do oddziału dowolnego banku – mówi Mariusz Cholewa, prezes BIK. – Bankowcy odnotują wtedy, że nie jesteśmy w posiadaniu swojego dowodu osobistego, co uniemożliwi złodziejowi zaciągnięcie na nasze nazwisko kredytu.
Ważne jest, by czuwać zwłaszcza nad swoim dowodem osobistym. Nie wolno jednak zapominać, że należy także odpowiednio zabezpieczać wszystkie swoje transakcje bankowe, które wykonujmy online. – Potrzebne do tego będzie nie tylko hasło, ale także dodatkowe zabezpieczenie, np. w formie kodu przesłanego esemesem – tłumaczy Wiewiórowski.
Raz pozostawiona w sieci informacja, nawet przesłanie nr PESEL w formularzu czy ankiecie, może być wykorzystana przeciwko użytkownikowi. Niebezpieczne jest także pochopne akceptowanie regulaminów serwisów internetowych. Ich właściciele, zasłaniając się polityką prywatności zgodną z ustawą o ochronie danych osobowych, potrafią wykorzystać je w innym celu. Niebezpieczne są także aplikacje na smartfony, które również wymagają akceptacji regulaminu. Nierzadko zawierają one zapisy o zgodzie na udostępnianie danych osobowych czy informacji, które pozwolą je ustalić. Badania socjolog Anny Wilk przeprowadzone przez firmę Fellowes wskazują ponadto, że 11 proc. osób przekazuje swoje dane osobowe w internecie bardzo często, a aż 17 proc. ujawnia w sieci nawet swój nr PESEL. Aż 34 proc. nie zdaje sobie nawet sprawy, że urzędem odpowiedzialnym za ochronę danych osobowych jest GIODO.
Wojciech Wiewiórowski apeluje o rozważne korzystanie z nowych technologii. Zaznacza także, że należy instalować na swoich komputerach programy nie tylko antywirusowe, ale także antyspamowe, które zaszyfrują m.in. wiadomości z naszej skrzynki e-mail.