Wariat i zakonnica
Emocje, przekleństwa, paragrafy. A w tle pytanie o granice etyki sędziowskiej
W 2003 r. Krajowa Rada Sądownictwa uchwaliła Kodeks Etyki Sędziowskiej. W „Monitorze Prawniczym" Teresa Romer, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia, komentowała, że poza naszym krajem nigdzie w Unii nie wprowadzono ustawowego obowiązku przyjęcia takiego dokumentu. Albo zatem polskimi sędziami kierują nieprzeciętne zasady etyczne, albo wręcz przeciwnie – panuje taka mizeria, że konieczne było wprowadzenie tak niezwykłego kodeksu.
Sąd Okręgowy w Koszalinie skazał sędzię Magdalenę P. na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat za ustalanie wyroków w porozumieniu z kochankiem, mecenasem Piotrem P. Z zawodem sędziego za jazdę „pod wpływem" pożegnał się Waldemar K. Za przyjmowanie łapówek na ponad dwa lata legnicki sąd postanowił wysłać za kraty sędziego Artura C. W kontekście tych przykładów wypowiedź sędziego Wojciecha Szpyrkowicza, odnosząca się do jednego z wyroków skazujących, nabiera szczególnego znaczenia. „Sędzia znaczy nieskazitelność, tak już musi zostać".
Historia mało klasyczna
Kilka lat temu obywatel Republiki Francuskiej zakochał się z wzajemnością w bardzo atrakcyjnej obywatelce Rzeczypospolitej Polskiej (rozwódce i z nastoletnim dzieckiem wychowywanym przez dziadków). Niestety, z jakichś powodów związek nie przetrwał. Zupełnie nieważne, z jakiego powodu: niezgodności charakterów, zdrady, nadużywania alkoholu, nagannego stosunku do członków rodziny czy problemów finansowych. Czyli odpowiednio: 32 proc., 24 proc., 23 proc., 9 proc. i 9 proc. przyczyn ponad 60 tys. rozwodów w Polsce (wg danych z 2010 r.). Małżeństwo się rozpadło, żona złożyła pod koniec 2011 r. wniosek o rozwód. Sprawa jest w toku. Po drodze na świecie pojawiła się mała Amadine, ale nie jest to klasyczna historia rozwodowa z dzieckiem w tle. Kobietą, która postanowiła się rozwieść z Francuzem, jest sędzia, doktor nauk prawnych, naczelnik Wydziału Prawa Europejskiego w NSA. Mieszkanka Niepołomic, bo to również ważne dla sprawy. Zetknąłem się z tematem wiosną ubiegłego roku, gdy po raz pierwszy spotkałem Frederica. Po wysłuchaniu jego historii poradziłem, by zabrał dziecko do Francji i przed tamtejszym sądem walczył o swoje prawa, ponieważ przed polskim sądem rodzinnym niczego nie osiągnie. Szczególnie gdy żona jest sędzią, a cała sprawa będzie się rozgrywała w miejscu, gdzie prawdopodobieństwo, że „wszyscy znają wszystkich", jest bardzo spore.