
Praca to my!
Work Service symbolizuje polskie marzenie. Firma zaczęła od skromnego przedsięwzięcia przyjaciół ze studiów i doszła do pozycji jednego z największych europejskich operatorów na rynku zatrudnienia
Już wkrótce może się okazać, że Work Service przebojem wejdzie do setki największych polskich firm. Nastąpi to w chwili, gdy przychody firmy przekroczą 3 mld zł. Spółka planuje dalszy spektakularny rozwój w naszej części Europy, dlatego w 2014 r. rozważa emisję akcji na giełdzie londyńskiej albo Euronext.
Tomasz Misiak, główny udziałowiec i prezydent rady nadzorczej spółki, podkreśla, że wielkość emisji zależeć będzie od tempa wzrostu Work Service, okazji do akwizycji nowych podmiotów na rynku oraz założenia, że kapitalizacja przekroczy miliard złotych. Zapowiada też, że dochód z akcji zainwestowany zostanie w europejski rozwój Work Service. Sukces spółki kierowanej przez Tomasza Misiaka i Tomasza Hanczarka jest znaczący i dostrzeżony przez inwestorów. Tym bardziej że na polskim rynku musiała się zmierzyć z firmami Ranstad czy Adecco, światowymi gigantami w branży. I wyszła zdecydowanie obronną ręką. Po marcowej emisji akcji na GPW Work Service związał się kapitałowo z międzynarodowym funduszem PineBridge (objął 20 proc. akcji). Dziś założony we Wrocławiu Work Service to zdecydowany lider krajowej branży outsourcingu, pracy tymczasowej i doradztwa personalnego. Również bardzo znaczący gracz na scenie europejskiej. Plany zakładają bowiem osiągnięcie dominującej pozycji w regionie. Już dzisiaj, oprócz Polski, spółka działa w ośmiu europejskich krajach, wśród nich w Rosji, Czechach, Niemczech i Turcji. A ekspansję planuje na Ukrainie i w Bułgarii.
Dlaczego bąk lata?
Tomasz Misiak, założyciel Work Service, a dziś prezydent rady nadzorczej spółki i największy jej udziałowiec, gotów jest zaryzykować twierdzenie, że los przedsiębiorcy był mu pisany. W czasach PRL jego rodzice prowadzili we Wrocławiu niewielki sklep z artykułami papierniczymi i zabawkami. Pan Tomasz do dziś pamięta wielometrowe kolejki po chińskie pióra, które rzucono na rynek. – Zbyt łatwo chyba zapominamy, z jakiej gospodarczej rzeczywistości się wydostaliśmy – zauważa Misiak. Pod koniec studiów na wrocławskiej Akademii Ekonomicznej do ręki wpadła mu gazeta z tekstem o firmach zajmujących się rynkiem pracy na Zachodzie. Temat był w Polsce nowy i mało znany. W pewnym sensie do dzisiaj taki pozostał. – Wciąż bowiem wielu Polakom rynek pracy jednoznacznie kojarzy się z urzędem pracy, kolejką do rejestracji i zasiłkiem dla bezrobotnych – zauważa Misiak. On sam zrozumiał szybko, że takie myślenie jest zupełnie błędne. Postanowił wraz z kolegami ze studiów, a później wspólnikami, założyć firmę pośrednictwa pracy, działającą na wzór tych zachodnich. Już wówczas firma nazywała się Work Service i okazało się, że nie musi długo czekać na swoje pierwsze duże zlecenie. – Koleżanka zainteresowała się naszą ofertą. Okazało się, że jesteśmy o 40 proc. tańsi od dużej firmy międzynarodowej zajmującej się podobną działalnością. I tak to się zaczęło. Od tamtej chwili minęło 13 lat. Działamy w ośmiu krajach europejskich, jesteśmy spółką notowaną na giełdzie z kapitalizacją o wartości ok. 700 mln zł. Przewidujemy, że w tym roku nasze przychody osiągną poziom miliarda złotych. Gdyby wówczas ktoś mi powiedział, że tak będzie, na pewno bym nie uwierzył – przyznaje twórca Work Service i przytacza opowieść o bąku, którą lubią posługiwać się biznesmeni amerykańscy. Naukowcy zza oceanu wyliczyli, że bąk jest zbyt ciężki i ma za małe skrzydła, by latać. Sęk w tym, że sam owad o tym nie wie. Dlatego lata z powodzeniem. Bez trudu pokonuje barierę tego, co niemożliwe.