
Niech rząd rozwiąże naród
Jeśli kolejna afera taśmowa była dla kogoś zaskoczeniem, to znaczy, że albo zbudził się z bardzo długiego snu, albo żył dotąd w zupełnie innym kraju
-Stanowisko w zamian za lojalność lub jego utrata za jej brak to system nagród i kar dobrze znany, wiernie skopiowany z poprzedniego systemu. I nie trzeba być członkiem partii politycznej, by to wiedzieć. Nie trzeba przeglądać listy płac z ostatnich lat w KGHM, by to wyraźnie dostrzec. Wewnętrzny podział w PO nie sprowadza się wyłącznie do opozycji zwolenników Grzegorza Schetyny i Donalda Tuska. To także głęboki podział na tych, którym udało się „załapać" na intratną posadę, i na tych, którzy nie mają na nią żadnych szans. I to on dominuje w wielu regionach położonych nieco dalej od Dolnego Śląska i Mazowsza. Publiczne rozważania o przyszłości tej partii nie mogą więc sprowadzać się wyłącznie do prognozowania losów największego przeciwnika premiera wewnątrz samej PO i metod, jakimi obaj panowie będą rozgrywać swoją partię... szachów. (A głównie tym zajmują się dziś publicyści). Przyszłość tej partii zależy od tego, czy jest ona w stanie uprawiać politykę, a nie politykierstwo, czy zechce skupić się choćby na kilku wartościach, którymi wabiła niegdyś swoich zwolenników.
Sygnał, że powrót do zasad to artykuł pierwszej potrzeby, już się pojawił. Wysłał go wicepremier i minister finansów Jan Vincent-Rostowski, mówiąc w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej": „Musimy mieć wiarygodność moralną. Nie mogą się zdarzyć takie przypadki jak na Dolnym Śląsku". Problem w tym, że z jednej strony między słowami a działaniem istnieje wciąż ogromna przepaść, natomiast z drugiej Dolny Śląsk to jedynie wierzchołek góry lodowej.