Zasypie nas prawo, zawieje
Posłowie tyrają jak stachanowcy, produkując całe wagony regulacji prawnych, niczym Huta Katowice stal walcowaną
Zwiedzeni powierzchownym oglądem rzeczywistości i siłą obiegowych opinii, zwykliśmy uważać posłów za bandę próżniaków, wałkoni i pasożytów, a codziennie transmitowana przez media polityczna błazenada skłania nas, by w architektonicznym kształcie budynku sejmowego dostrzegać – wedle nastroju – już to siedzibę teatru lub cyrku, już to grzeszący pompatycznością burdel.
Nieco uważniejszych obserwatorów pomógł wyprowadzić z błędu poseł Szejnfeld, który tłumacząc, dlaczego rząd nie opublikował na czas jakiejś ważnej ustawy, pokazał ręką, jak wielką górę świeżo uchwalonej legislacji ma kancelaria premiera do przerobienia z końcem roku. I gest ten obrazował stertę papieru od podłogi aż po bujną grzywę wszystkich czterech włosów na dostojnej głowie posła. Ktoś mniej dociekliwy mógłby ten gest potraktować jako teatralną przesadę. Niestety, w tym jednym, jedynym wypadku radzę dać wiarę politykowi.
W istocie pół biedy, gdy nasi parlamentarzyści śmieszą nas, tumanią i straszą stadnym robieniem min w telewizji. Naprawdę powinno nas niepokoić, gdy akurat zajmują się tym, do czego zostali zatrudnieni i za co im płacimy. Bo w tym kryje się prawdziwa groza i źródło rozpaczy, że oni tam jednak pracują, a rytualne zapasy w kisielu o różne „dżendery" lub problem nawalonych kierowców skutecznie odwracają uwagę od faktu, że Sejm jest fabryką obowiązującego w Polsce prawa.