Ostatni weredyk
Słów kilka o Antonim Macierewiczu, czyli o człowieku, który nigdy nie pęka
Gdybym miał dokonywać wyboru, kto przez pół wieku mojego życia okazał się najodważniejszy, najbardziej zdeterminowany i najzwyklejszy zarazem, nie mam problemu. To... Antoni Macierewicz. Założyciel (Odnowiciel) prawdziwego harcerstwa z Czarnej Jedynki. Ryzykant potworny z Komitetu Obrony Robotników, bez wsparcia mediów, a jedynie z aktorką, księdzem i kilkoma studenciakami. Potem facet, który rozprawił się z agenturą (trafnie przecież poczynając od samej góry, czyli „Bolka"), a potem szybko i bez ustępstw likwidując WSI pseudowywiad.
Oczywiście, jak powtarzał zawsze mój adwokat, każdy dobry uczynek musi zostać przykładnie ukarany. Dlatego zawsze spotykają go same oskarżenia, ostatnio o posyłanie polskich żołnierzy na śmierć i o chorobę psychiczną. I obsesję smoleńską. Albo że jest rosyjskim szpiegiem. Nic to nowego. W komunistycznej Rosji jak ktoś sprzeciwiał się rządzącym, to z urzędu uznawany był za upośledzonego umysłowo.