
Prawo do jazdy
Początek 2014 r. upłynął nam pod znakiem serii tragicznych wypadków z udziałem pijanych kierowców i polityczno-medialnego „polowania na czarownice” za kółkiem. O ile jazda „pod wpływem” jest absolutnie karygodna, o tyle to, co wyprawiali politycy przy okazji tych wydarzeń, to czystej wody populizm i igrzyska
W Polsce każdą głupotę czy czyjś partykularny interes, jak ten np. z alkomatami w każdym samochodzie, daje się uzasadnić jednym prostym słowem – bezpieczeństwo. Państwo, nakładając kolejne obowiązki na obywateli i grożąc sankcjami, zapewni je nam. Naprawdę? Nikt nawet nie sięgnął po dane, czy to ma sens. Przecież nie wsadzimy każdemu kierowcy na tylne siedzenie policjanta, który będzie kontrolował, czy kierujący pojazdem dmuchnął w alkomat. Kierowcy muszą zrozumieć, co jest ważne dla nich i innych użytkowników dróg. Do tego potrzeba dobrego systemu szkolenia i mechanizmów edukacji, a nie państwa policyjnego, które nie ma zaufania do obywateli.
Okazuje się, że wbrew społecznemu przeświadczeniu od 2003 r. liczba wypadków systematycznie spada. W 2003 r. było 51 078 wypadków, a w 2012 – 37 046; w tym okresie liczba zabitych spadła z 5640 osób do 3571. Liczba wypadków spowodowanych przez kierowców będących „pod wpływem" spadła z 3913 do 2336 (w tych zdarzeniach w 2003 r. zginęło 495 osób, a w 2012 – 306). Jak widać, tendencja jest spadkowa, co zapewne ma zróżnicowane źródła i raczej nie jest związane z prewencją, a z poprawą w dziedzinie infrastruktury drogowej, a już na pewno nie z systemem kształcenia kierowców, z którym jest coraz gorzej, a zdawalność egzaminów leci w dół.
Analiza danych z kilku państw zachodnich pozwoliła zaobserwować pewną prawidłowość: zwykle w parze z większą zdawalnością egzaminów idzie spadek wypadków śmiertelnych. Być może to przypadek, ale zasadą w tych krajach jest to, że doskonalenie przyszłych kierowców odbywa się pod okiem nie tylko instruktorów, lecz również rodziców czy innych doświadczonych osób mających prawo jazdy. Były minister sprawiedliwości, a obecnie szef NIK Krzysztof Kwiatkowski w niedawnym wywiadzie stwierdził, że prawdziwym problemem polskich dróg nie są osoby nadużywające alkoholu, ale młodzi kierowcy, którzy są sprawcami aż 30 proc. wypadków. I to w podniesieniu poziomu wyszkolenia i ukształtowaniu właściwych nawyków u świeżo upieczonych kierowców trzeba szukać źródła poprawy bezpieczeństwa.