Protekcjonizm blagierów
Najbogatsze kraje świata nie chcą wolnego handlu
Prawie każdy liczący się polityk z najbogatszych krajów świata kłamie w sprawie wolnego handlu. Oficjalnie chcą, by wymiana towarowa między krajami odbywała się bez przeszkód. Tymczasem – jak podaje organizacja Global Trade Alert – w ostatnim roku podjęto trzy razy więcej działań protekcjonistycznych niż ułatwiających handel. Swoje gospodarki najbardziej chroni Unia Europejska, ale USA niewiele jej ustępują.
Laureat Nagrody Nobla z ekonomii Paul Krugman przyznał, że w USA nikogo nie obchodzi teoria przewag komparatywnych Davida Ricardo, której uczy się każdego studenta ekonomii i na którą powołują się zwolennicy wolnego handlu, argumentując, że na otwarciu granic zyskują obie strony. Jego zdaniem wśród polityków, biznesmenów i wpływowych intelektualistów panuje pogląd, iż handel to „quasi-militarna konkurencja". Jak to ujął amerykański noblista: „Nie chodzi o to, że ekonomia straciła wpływ na politykę w USA, ale o to, że teorie, które są podstawą każdego podręcznika ekonomii, nigdy nie były jej częścią".
CIA wspiera eksporterów
Krugman wie, co mówi. Oto bowiem Daniel Berger z University of Essex, William Easterly z New York University, Nathan Nunn z Harvard University oraz Shanker Satyanath z New York University opublikowali ostatnio pracę zatytułowaną „Commercial Imperialism? Political Influence and Trade During the Cold War" (Komercyjny imperializm? Polityczne wpływy oraz handel podczas zimnej wojny). Naukowcy postanowili sprawdzić, jaki naprawdę mają wpływ na handel międzynarodowy amerykańskie władze. Problem polega na tym, że faktyczne decyzje zapadają w kuluarach i opinia publiczna nie ma do nich dostępu.
Akademicy poradzili sobie z tym problemem, wykorzystując ostatnio odtajnione dokumenty CIA z lat 1947–1989. Sprawdzili, jak zainstalowanie przez USA rządu w innym kraju (np. w Iranie w 1953 r., w Gwatemali w 1954 r. czy w Chile w 1973 r.) albo wsparcie w inny sposób ludzi, którzy przejęli władzę za granicą, wpłynęło na stosunki handlowe tego kraju z USA. Ze 166 krajów, które analizowano, 51 było przedmiotem przynajmniej jednej interwencji w latach 1947–1989. Co roku CIA podejmowała interwencje średnio w 25 krajach i trwały one przeciętnie 21 lat.
Okazało się, że takie interwencje skutkowały wzrostem państwowego importu z USA przy niezmienionych całkowitych obrotach handlowych (czyli nowe władze zamieniały zakupy z innych krajów na import z USA). Zdaniem autorów pracy to dowód na to, że polityczne wpływy USA są wykorzystywane do zwiększenia rynku dla amerykańskich produktów. A najciekawsze jest to, że największy wzrost importu z USA dotyczył produktów, w których USA nie miały tzw. przewagi komparatywnej, czyli tych, które były niekonkurencyjne na rynku globalnym i trudno by je było sprzedać bez wsparcia. Tymczasem zgodnie z teorią Davida Ricardo Amerykanie powinni byli pozwolić zbankrutować ich producentom.
To nie jest zaszłość historyczna. W 2013 r. brytyjska organizacja Global Trade Alert (GTA) opublikowała raport „Protectionism's Quiet Return" (Cichy powrót protekcjonizmu). To już dwunasty raport GTA, a liczba protekcjonistycznych działań była największa, odkąd zaczęto je monitorować (GTA stosuje szeroką definicję protekcjonizmu, obejmującą wszystkie działania, które uderzają w interesy zagranicznych firm). Od czerwca 2012 r. do maja 2013 r. rządy na całym świecie podjęły trzy razy więcej działań protekcjonistycznych niż ułatwiających handel. Kraje z grupy G20 (19 państw najważniejszych dla światowej gospodarki i Unia Europejska) odpowiadają za 65 proc. z nich. W rankingu najbardziej protekcjonistycznych krajów świata na pierwszym miejscu znajduje się Unia Europejska (oczywiście to nie kraj, ale ze względu na wspólną politykę celną państwa UE są kwalifikowane razem). W pierwszej dziesiątce są także wszystkie duże i bogate kraje członkowskie UE: Niemcy, Wielka Brytania, Włochy, Francja. A więc w XXI w. to protekcjonizm jest standardową polityką w najbardziej rozwiniętych państwach.