Architekci D-Day
Jak amerykańskim ekonomistom udało się skrócić II wojnę światową
W latach 1939–1945 produkt krajowy brutto USA rósł średnio o 10 proc. rocznie. Żaden inny kraj biorący udział w II wojnie światowej nawet nie zbliżył się do takiego wyniku. Za ten „cud" odpowiada dwóch amerykańskich ekonomistów: Stacy May i Simon Kuznets, którzy przyspieszyli zwycięstwo nad Niemcami co najmniej o rok. W ten sposób uratowali życie setkom tysięcy więźniów w obozach koncentracyjnych i ocalili kraje zachodniej Europy przed losem satelitów Związku Radzieckiego. Co ciekawe, Kuznets w 1922 r. wyemigrował do USA z Polski.
Bombowiec co 59 minut
W latach 1925–1929 PKB Stanów Zjednoczonych rósł co roku o 2,3 proc., a po wybuchu wielkiego kryzysu, w latach 1929–1938, spadał o 1,3 proc. Dekadę później w ciągu siedmiu lat (1939–1945) zwiększył się o 69 proc. – jak podaje Mark Harrison w książce „The Economics of World War II: Six Great Powers in International Comparison„(Ekonomia II wojny światowej: Sześć wielkich mocarstw w międzynarodowym porównaniu). Angus Madison w pracy „The World Economy. Historical statistics" (Ekonomia światowa. Statystyki historyczne) szacuje, że PKB per capita wzrósł jeszcze bardziej, bo o 78 proc., co daje średnio 10 proc. rocznie.
Wcześniej żaden kraj nie rozwijał się tak szybko. Przed II wojną światową najwyższy wzrost gospodarczy (średnio 6 proc.) zanotował Związek Radziecki w latach 1925–1929. Ale o wyniku tej wojny po raz pierwszy w historii nie zadecydowały pieniądze. Rządy kupowały wszystko, co przemysł był w stanie wyprodukować. Wojnę wygrali więc ci, którzy mogli wyprodukować najwięcej. A w tym bezkonkurencyjni okazali się Amerykanie. Na przykład na potrzeby armii wyprodukowano w USA w czasie wojny 325 tys. samolotów (bombowców i myśliwców), podczas gdy w Niemczech 119 tys., a w Japonii 76 tys. W należącej do Henry'ego Forda fabryce Willow Run co 59 minut z taśmy zjeżdżał bombowiec B-24. Niemcy na zbudowanie podobnej klasy samolotu potrzebowali 6–8 dni.
Jak pisze Jim Lacey w książce „Keep from All Thoughtful Men: How U. S. Economists Won World War II„(Trzymać z dala od wszystkich rozsądnych ludzi: Jak amerykańscy ekonomiści wygrali II wojnę światową), prezydent USA Franklin Delano Roosevelt zażądał, by przemysł dostarczył armii 50 tys. samolotów, chociaż w całych Stanach Zjednoczonych powstawało ich wówczas zaledwie 5 tys. rocznie, i to metodą chałupniczą. To wymusiło wprowadzenie do przemysłu lotniczego metod masowej produkcji, które dotychczas stosowano w fabrykach samochodów. Produkcją samolotów zajęły się zresztą właśnie firmy motoryzacyjne. Inżynierowie z Detroit rozebrali kilka samolotów na części, zmierzyli i zważyli każdą z nich, po czym przygotowali szczegółowe plany. Kiedy Packard rozpoczynał produkcję samolotów z silnikami Rolls-Royce'a, koszty przygotowań do masowej produkcji wyniosły 6 mln USD (84,5 mln USD według obecnej wartości dolara, czyli ok. 260 mln zł), ale wraz z jej rozwojem szybko malały. Już w 1944 r. w USA powstało 24 razy więcej samolotów niż w 1939 r. Chociaż początkowo żądanie prezydenta Roosevelta wydawało się absurdalne, to w ciągu niespełna pięciu lat wojny (USA przystąpiły do niej pod koniec 1941 r.) przemysł dostarczył armii ponad 300 tys. samolotów.
Niekompetentni wojskowi
Na początku wojny kwestia dostaw dla wojska nie wyglądała jednak różowo. W 1940 r. odpowiedzialny za zamówienia dla armii Donald M. Nelson poprosił producenta tkanin Roberta Stevensa, aby się dowiedział, ile spadochronów potrzebuje armia. Ten otrzymał odpowiedź, że 9 tys. wystarczy, na co odparł, że zamówi 200 tys. Kiedy oficer zganił Stevensa za sugerowanie absurdalnego zamówienia, ten oświadczył, że prezydent zarządził budowę 50 tys. samolotów, a w każdym jest średnio czterech członków załogi. Wystarczy więc pomnożyć jedną liczbę przed drugą (ostatecznie amerykańska armia wykorzystała w czasie wojny 10 mln spadochronów).