Najnowsza interwencja Uważam Rze

Świat

Jak zarobić na strachu przed wojną

Tomasz Teluk

Na giełdzie największe zyski zawsze przynosi gra z trendem. Nie inaczej dzieje się w czasach militarnych napięć, choć w polskich warunkach łatwiej zbić fortunę na emocjach niż na realnym udziale w działaniach wojennych

Za nowoczesnego prekursora czerpania zysków z wojny uważa się Nathana Rothschilda. Rodzina milionerów była głównym wierzycielem rządu w Londynie, prowadzącego wojnę z Francuzami. Rothschild nie tylko pożyczał Brytyjczykom pieniądze na procent, lecz także wymieniał funty na akceptowalne na kontynencie srebro i złoto oraz rozdzielał subsydia sojusznikom Wellingtona. Już w 1815 r. skupował z rynku złote i srebrne monety, spodziewając się długiego konfliktu między Londynem a wojskami Napoleona. W przededniu zwycięskiej bitwy pod Waterloo skupił taniejące obligacje brytyjskie za 60 proc. ich wartości. W kolejnym dniu jego fortuna powiększyła się o bajeczną sumę 600 mln funtów.

Make money on war

Za tradycyjnych beneficjentów wojen uważa się zwycięskie państwa oraz zaangażowanych w nie polityków i sojuszników. Beneficjentami drugiej kategorii są związane z nimi firmy zbrojeniowe. Najczęściej to państwowe monopole oraz dostawcy wszelkich towarów i usług na potrzeby wojska. Należy pamiętać, że wojna to przede wszystkim gigantyczna operacja logistyczna. Wojsko potrzebuje nie tylko broni, paliwa i amunicji, ale również ciągłego zaopatrzenia w ciężki sprzęt, żywność, lekarstwa, umundurowanie wraz z niezliczoną ilością usług medycznych, telekomunikacyjnych i innych.

Zyskują więc najczęściej duże koncerny, ale swoje pięć minut mogą mieć także mniejsze firmy aktywne na rynku logistycznym, transportowym czy specjalizujące się w zaawansowanych technologiach. Oczywiście swoją szansę ma też czarny rynek. W sytuacjach kryzysowych wiele dóbr jest deficytowych, racjonowanych lub zwyczajnie niedostępnych. Wojna może się również stać kołem zamachowym całej gospodarki. Warunkiem jest jej prowadzenie poza granicami kraju, bo wtedy unika się zniszczeń wojennych. Prowadzące ją państwo musi posiadać nadwyżki finansowe i dostęp do surowców, co umożliwia samodzielne finansowanie działań bez wpadania w pułapkę zadłużenia. Wreszcie musi być w jakiś stopniu samowystarczalne, a więc mieć sprawną armię, wydajny przemysł i zaplecze żywnościowe, bo w czasach zawieruchy najpewniej polegać na sobie.

W rzeczywistości na działania ofensywne i prewencyjne mogą sobie pozwolić wyłącznie najbogatsi. – II wojna światowa, która rozpoczęła się w Europie i w której Stany Zjednoczone przed 1942 r. nie były aktywnym graczem, wygenerowała w USA silny popyt i pozwoliła amerykańskiemu przemysłowi na produkcję niezliczonej ilość sprzętu wojskowego. Między rokiem 1940 a 1945 rząd USA wydał na uzbrojenie co najmniej 185 mld dolarów, a udział wydatków militarnych w PKB wzrósł z 1,5 proc. do 40 proc. – ocenia dr Jacques Pauwels, znawca ekonomii wojny.

Był to ogromny zastrzyk finansowy dla czołowych amerykańskich korporacji. Zyski netto 2 tys. największych przedsiębiorstw w latach 1942–1945 wzrosły o 40 proc. w porównaniu z okresem 1936–1939. Takie firmy jak IBM, Ford, General Motors czy ITT wyrosły na potentatów. Państwo zainwestowało 17 mld dolarów w ponad 2 tys. projektów obronnych. Miało to jednak swoją cenę, którą płacili obywatele: 45 proc. środków uzyskanych na zbrojenia pochodziło z opodatkowania, ale 55 proc. z pożyczek. Dlatego dług publiczny wzrósł w czasie wojny z 3 mld do 45 mld USD.

Kto zarabia, kto traci?

Jeszcze bardziej dotkliwa dla kieszeni amerykańskich podatników okazała się zimna wojna. Dług publiczny od czasu zakończenia II wojny światowej do upadku komunizmu w 1990 r. wzrósł z 258 mld do 3,2 bln USD. – Podczas gdy zyski z zimnej wojny zostały sprywatyzowane przez garstkę ekstremalnie bogatej elity, jej kosztami obarczono wszystkich Amerykanów – uważa Jacques Pauwels. Finansową tragedią dla budżetu okazały się działania prowadzone w latach 90. Zaangażowanie Amerykanów w konflikty na Bliskim Wschodzie, Afryce i na Bałkanach pochłonęło 0,5 bln dolarów. Prezydentura George'a Busha przyniosła jeszcze lepszą koniunkturę dla firm zbrojeniowych i jeszcze silniejszy drenaż kieszeni podatników. Wydatki na zbrojenia na początku nowego tysiąclecia przekroczyły bilion dolarów. Samo zaangażowanie USA w Iraku pochłonęło 100 mld USD. Firmy zbrojeniowe zacierały ręce. W 2011 r. stu największych kontrahentów sprzedało broń za 410 mld USD. Dziesięciu z nich zainkasowało połowę tej sumy.

Poprzednia
1 2 3 4 5

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Andrzej Sadowski

Wolność tak, ułatwienia nie

• RAZ POD WOZEM, RAZ POD WOZEM • Dopóki rządzący w Polsce będą mówić o ułatwieniach i ulgach dla przedsiębiorców, a nie o przywróceniu wolności gospodarczej, dopóty nie wybijemy się na ekonomiczną niepodległość