Jak zarobić na strachu przed wojną
Na giełdzie największe zyski zawsze przynosi gra z trendem. Nie inaczej dzieje się w czasach militarnych napięć, choć w polskich warunkach łatwiej zbić fortunę na emocjach niż na realnym udziale w działaniach wojennych
Rosjanie powoli tracą dominującą pozycję w Europie. Rynek się uelastycznia, nowe technologie umożliwiają pozyskiwanie gazu z nowych złóż. Od 2015 r. eksporterem gazu ze źródeł niekonwencjonalnych będą Stany Zjednoczone. Według Międzynarodowej Agencji Energii wkrótce będą także wydobywać więcej ropy naftowej niż Rosja i Arabia Saudyjska, stając się graczem numer jeden na świecie. Dlatego trudno się spodziewać jakichś spektakularnych zwyżek na tym rynku, natomiast nie można wykluczyć pewnych emocjonalnych ruchów ze strony Rosji, np. odcięcia dostaw na Ukrainę w razie eskalacji konfliktu. W długiej perspektywie sytuacja wydaje się jednak stabilna.
Trzeba też spojrzeć na tę sprawę z drugiej strony. Dopiero embargo na rosyjską ropę mogłoby zachwiać światową równowagą. Owszem, cena ropy naftowej od czasu zajęcia Krymu przez wojska rosyjskie rośnie i wynosi obecnie ok. 112 dolarów za baryłkę, eksperci zaś spodziewają się zwyżki cen nawet do 120 dolarów. Należy jednak pamiętać, że to Rosja jest uzależniona od światowego eksportu, a nie odwrotnie. Możliwe są na rynkach pewne ruchy spekulacyjne związane z oczekiwanym wzrostem ceny ropy, ale raczej nie przyniosą jakichś gigantycznych zysków. Polska nie jest w najlepszej sytuacji – aż 95 proc. rafinowanej u nas ropy pochodzi z Rosji, jednak sankcje ekonomiczne wobec naszego największego wschodniego sąsiada wydają się mało realne. Andrzej Szczęśniak, ekspert rynku paliw, uważa, że ceny benzyny i ropy mogłyby gwałtownie pójść w górę jedynie wtedy, gdyby Unia Europejska i Stany Zjednoczone nałożyły międzynarodowe restrykcje na import ropy z Rosji. W takiej sytuacji Polska byłaby zmuszona kupować surowiec na światowych rynkach i przystosować rafinerie do przerobu ropy o innych właściwościach niż rosyjska, co pociągnęłoby za sobą dodatkowe koszty.
Zawieszenie handlu ropą byłoby także zabójcze dla planów Moskwy. Rosja zarabia na wzroście cen tego surowca. Dochody ze sprzedaży ropy naftowej w rekordowych latach 2007–2008 wyniosły ok. 230 mld dolarów, a wpływy z eksportu ropy stanowią dziś około połowy rosyjskiego budżetu. Dzięki wzrostowi cen ropy możliwe są spore państwowe wydatki na nowe inwestycje. Dzięki nim kraj rozwija się w tempie 5–7 proc. PKB rocznie. Unia Europejska kupuje z Rosji 31 proc. importowanego gazu, 27 proc. ropy naftowej i 24 proc. węgla, ale Rosja sprzedaje do UE aż 88 proc. eksportowanej ropy, 70 proc. gazu i 50 proc. węgla. Możliwość drastycznych ruchów wydaje się więc wykluczona z obu stron. Wzrost cen surowców jest ograniczony także z przyczyn technologicznych. Rozwój nowych technologii umożliwiających wydobywanie ropy z piasków, łupków i dna morza w takich krajach jak USA, Kanada czy Brazylia sprawi, że na arenie międzynarodowej będzie malało znaczenie nie tylko Rosji, ale także państw arabskich zrzeszonych w OPEC.
Europa zbroi Rosję
Dla rodzimych eksporterów wysyłających towary na Wschód rozpętany przez Rosję konflikt może być nie lada kłopotem, dlatego już dziś powinni myśleć o dywersyfikacji rynków. Dla eksporterów Rosja jest o wiele ważniejszą „pozycją w Excelu" niż Ukraina. Nie trzeba się jednak obawiać embarga na handel z tym krajem, Unię Europejską i Rosję łączą bowiem silne więzi gospodarcze. W Londynie notowanych jest łącznie 30 rosyjskich spółek o łącznej kapitalizacji prawie 0,5 bln dolarów. Swoje interesy za Bugiem ma także europejski przemysł zbrojeniowy.
Wydatki na armię w tym kraju są warunkowane programem modernizacji wojska, w myśl którego aż 70 proc. sprzętu ma podlegać wymianie na nowy do 2020 r. Największymi partnerami współpracy wojskowej z Rosją są Francuzi i Niemcy. Moskwa zamówiła u Francuzów dwa okręty desantowe Mistral za 1,7 mld euro. Jeden został już zwodowany, a drugi, pod nazwą „Sewastopol", ma trafić – o ironio – do Floty Czarnomorskiej. Każdy tego typu okręt może przewozić 450 żołnierzy i 70 pojazdów bojowych (w tym 13 czołgów i 15 śmigłowców). W zeszłym roku Rosja za blisko 120 mln euro kupiła także nowoczesne wyposażenie, m.in. noktowizory i celowniki termowizyjne. Francuska firma Thales dostarcza też termowizory do czołgów. Francuzi i Rosjanie wspólnie produkują również elementy uzbrojenia dla żołnierzy i pojazdy bojowe.