Najnowsza interwencja Uważam Rze

Tu i teraz

Komornik ponad prawem

Sandra Borowiecka

Mąż z żoną siedzą w domu. Nagle słyszą dźwięk dzwonka. Kto tam? – pyta mąż. Komornik – słyszy w odpowiedzi. Komornik? Ale my nie mamy żadnych długów! Nie macie? Nieprawda. Od teraz już macie, i to nie jeden, ale dwa

Życie pary warszawskich przedsiębiorców – Małgorzaty i Mirosława Boszków nie obfitowało w większe kłopoty, do czasu, aż kupili działkę przy ulicy Jazgarzewskiej. Od ponad dziesięciu lat walczą przed sądami o uznanie własności domu i prawa do wieczystego użytkowania gruntu. Ich przeciwnikami w sporze są (między innymi) Śródmiejska Spółdzielnia Mieszkaniowa i Rafał Wojak. Przed sądami toczy się kilka różnych postępowań w tej sprawie. W jednej z nich państwo Boszkowie wycofali pozew przeciwko spółdzielni i Rafałowi Wojakowi. W związku z tym sąd nakazał im zwrot kosztów postępowania w wysokości po 7,5 tysiąca złotych dla każdej ze stron. Pieniądze te zapłacili – Wojakowi w lutym, a spółdzielni w czerwcu 2012 r. W tym miejscu sprawa powinna się zakończyć. Niestety. Kilka tygodni później do akcji wkroczył komornik, bo zarówno Śródmiejska Spółdzielnia Mieszkaniowa, jak i Rafał Wojak złożyli do niego wnioski o wszczęcie postępowania egzekucyjnego.

O tym, że czyha nad nimi widmo egzekucji komorniczej, Boszkowie dowiedzieli się w połowie czerwca 2012 r. – otrzymali od komornika listy polecone z informacją o zajęciu udziałów i wynagrodzenia w prowadzonej przez panią Małgorzatę spółce, w związku z długiem wobec Śródmiejskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Zaskakujące jest, że o drugim, równoległym postępowaniu egzekucyjnego z wniosku Rafała Wojaka komornik nie poinformował małżeństwa jeszcze przez kilka miesięcy.

Jak tłumaczy Mirosław Boszko, od razu po otrzymaniu zawiadomień adresowanych do niego i żony, zawiózł do komornika pismo z wyjaśnieniami i potwierdzeniem, że kwotę należną spółdzielni wpłacił bezpośrednio na jej konto. Wydawało mu się, że to wystarczy i że sprawa zostanie zamknięta – nie było już przecież długu, a ewentualne koszty za pracę komornika byłyby minimalne i małżeństwo było gotowe je zapłacić. Brak kontaktu ze strony komornika przez kolejne kilka miesięcy państwo Boszkowie uznali za definitywne zakończenie sprawy. Pomylili się. Pewnego deszczowego poranka pod koniec października pod ich domem pojawił się wysłannik komornika w asyście pomocy drogowej i policji.

Laweta i licytacja

Asesor komorniczy Tomasz Piotr Czyżyk przyjechał do Boszków 25 października 2012 r. Na spotkanie wyszedł mu przerażony i zdezorientowany pan Mirosław. Kiedy zapytał, o co chodzi, dowiedział się, że asesor działając na polecenie swojego przełożonego, komornika Krzysztofa Kokoszki, ma zabrać samochód Volvo S 60 o wartości około 40 tys. złotych. Dlaczego? Bo jego właściciele mają długi. I to już nie jeden, ale dwa. Jeden wobec Śródmiejskiej Spółdzielni Mieszkaniowej i drugi, o którym jednak, jak wspominają Boszkowie, asesor nie mógł nic powiedzieć, bo nie został do tego upoważniony. Małżonkowie tłumaczą, że asesor odmówił im wręczenia zawiadomienia o wszczęciu egzekucji oraz tytułu wykonawczego. – Doszło do tego, że wspólnie z policjantami przyglądaliśmy się bezradnie całej sytuacji. Ktoś zabierał nam samochód, a my nie wiedzieliśmy za co i nie mogliśmy nic zrobić – tłumaczą.

Dodają jeszcze, że zachowanie asesora było wyjątkowo bezlitosne. Po pierwsze nie przyjął jako dowodu w pierwszej sprawie (z wniosku spółdzielni) potwierdzenia zapłaty, której dokonali przecież dawno temu, a po drugie nie przychylił się do pisemnego wniosku który wręczyli mu na miejscu. Prosili w nim o wstrzymanie zajęcia samochodu do czasu wyjaśnienia sytuacji. Co najbardziej bolesne, kilka dni później, gdy Boszkowie pojechali do kancelarii komornika, dowiedzieli się, że drugi dług, o którym nie chciał nic powiedzieć asesor Czyżyk, to kwota należna... Rafałowi Wojakowi – a przecież i jemu pieniądze wpłacili jeszcze przed rozpoczęciem postępowania egzekucyjnego. Małżonkowie mówią wprost, że gdyby asesor Czyżyk powiedział w trakcie zajmowania samochodu o jaki dług chodzi, mogliby na miejscu pokazać mu potwierdzenie zapłaty także i w tej sprawie. Działania komornika tłumaczy Andrzej Kulągowski, rzecznik prasowy Rady Izby Komorniczej w Warszawie. Po pierwsze wyjaśnia, że komornik jako urzędnik państwowy nie ma obowiązku sprawdzać, czy dług faktycznie istnieje, czy też nie. Po otrzymaniu od wierzyciela wniosku o wszczęcie egzekucji do jego obowiązków należy egzekowanie należności od dłużnika w taki sposób, by zaspokoić całość roszczenia w jak najefektywniejszy sposób. Jego zdaniem w tym przypadku dłużnicy mogą dochodzić swoich praw bezpośrednio wobec wierzyciela, który skierował wniosek do komornika. To on bowiem odpowiada za to, że wniosek taki skierował i że żądał od komornika takich, a nie innych czynności celem ściągnięcia należności. I to on powinien ponieść konsekwencje, jeśli zrobił to wbrew prawu. A co do przestrzegania prawa przez komornika pewne jest jedno – przy pierwszej czynności ma on obowiązek doręczyć dłużnikowi zawiadomienie o wszczęciu egzekucji. Jeśli tego nie zrobi, nie powinno dojść do czynności egzekucyjnych, czyli mówiąc wprost, komornik nie powinien niczego zabrać.

Poprzednia
1 2 3

Wstępniak

Materiał Partnera

Jak wdrożyć SAP S/4HANA?

Nowoczesne systemy informatyczne to podstawa dobrze działającego i innowacyjnego przedsiębiorstwa. Dla wielu firm wyzwaniem nie jest wybór systemu ERP, ale jego wdrożenie. Dlaczego? Musi być...

ZAMÓW UWAŻAM RZE

Aktualne wydania Uważam Rze dostępne na www.ekiosk.pl

Komentarz rysunkowy

Felietony

Artur Osiecki

Brexit mobilizuje regiony

Województwa chcą przyspieszyć realizację nowych programów regionalnych zarówno ze względu na zbliżający się przegląd unijny, jak i potencjalne negatywne konsekwencje wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej

Anna Czyżewska

O wynagrodzeniu bez tabu

Zdecydowana większość pracowników uznaje, że rozmowę o podwyżce powinien zainicjować szef. Polacy nie są mistrzami negocjacji. Strategia biznesowej polemiki to wizytówka przedsiębiorcy