Znikające auta
Pół miliarda złotych – taka jest wartość samochodów skradzionych w Polsce w ubiegłym roku
Kilkanaście sekund potrzebuje złodziej, aby ominąć zabezpieczenia i ukraść audi Q7 z parkingu. – Dwie sekundy zajmuje mu zneutralizowanie tuby dźwiękowej. Psika w nią pianką izolacyjną. Kilka kolejnych sekund trwa otwarcie maski, podpięcie modułu do komputera pojazdu i instalacja własnego oprogramowania – opowiada policjant ścigający złodziei samochodów.
Współcześni złodzieje samochodów mają nie tylko łamaki do zamków, ale także laptopy. Dzięki urządzeniom elektronicznym są w stanie zagłuszyć sygnał z centralnego zamka nawet w promieniu 50 metrów oraz błyskawicznie złamać kod immobilisera. Specjalne moduły rozbrajające elektronikę samochodową każdy może kupić na stronach internetowych rumuńskich sklepów. I z takiej możliwości korzystają nasi rodzimi złodzieje.
Ile może zarobić złodziej? – Ceny u paserów są zróżnicowane. Za nissana qashqai paser z Wielkopolski płacił 14–15 tys. zł, a z okolic Warszawy 6–7 tys. zł – ujawnia jeden z policjantów.
Co dzieje się ze skradzionymi pojazdami? W zdecydowanej większości trafiają do tzw. dziupli, gdzie są przechowywane. Następnie idą pod młotek. Dosłownie. Rozbierane są na części. Paserzy upłynniają je później na aukcjach internetowych oraz na giełdach samochodowych. – Takie części ciągle są atrakcyjne dla kupców, bo są tańsze od tych sprzedawanych przez autoryzowane stacje obsługi – tłumaczy były oficer Centralnego Biura Śledczego. Trefne części sprzedaje się nawet za połowę ceny. Coraz częściej też rozebrane na części samochody są wywożone na Wschód – na Białoruś i Ukrainę. Niektóre pojazdy złodzieje próbują legalizować, wykorzystując do tego skradzione w Niemczech dokumenty. W ten sposób tworzą samochodom nową historię, a klientom wmawiają, że kupili je za granicą.
Ulubione marki złodziei
Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w zeszłym roku w całym kraju skradziono 15 465 pojazdów. Policji udało się znaleźć zaledwie co czwartego sprawcę kradzieży. Wartość samochodów skradzionych w 2013 r. szacuje się na 500 mln zł. To oznacza, że przeciętna wartość jednego auta wynosi około 32 tys. zł. Tyle kosztuje dwu-, trzyletni letni samochód średniej klasy. Dla porównania: w 2012 r. z polskich ulic złodzieje ukradli 16230 samochodów o łącznej wartości ok. 520 mln zł. – Choć liczba kradzionych samochodów od kilku lat spada, to ciągle jest to jedna ze znaczących gałęzi przestępczości – opowiada były oficer CBŚ.W zeszłym roku skradziono ponad 15 tys. samochodów. Łupem złodziei najczęściej padają volkswageny, audi, seaty i hondy. Najwięcej aut ginie w Warszawie i okolicach
W zeszłym roku zarzuty karne usłyszało około 2 tys. podejrzanych. – Większość z nich nawet nie trafiła do aresztu, a ci, którzy zostali skazani, otrzymali karę w zawieszeniu. Sądy są dla takich ludzi bardzo pobłażliwe – komentuje jeden z policjantów.
Na jakie auta najchętniej polują złodzieje? Z danych KGP wynika, że w 2013 r. najczęściej ich łupem padały volkswageny golfy (991 kradzieży), volkswageny passaty (681), audi A4 (677), audi A6 (343), audi A3 (289), seaty leon (272), volkswageny touran (262) i hondy civic (251).
Z zestawień policji wynika jednak, że w różnych regionach kraju złodzieje upodobali sobie nieco inne marki. – W Warszawie niezmiennie od lat są to samochody produkcji japońskiej: toyoty, hondy i mazdy – przyznaje nadkomisarz Ireneusz Ambroziak, naczelnik wydziału zwalczania przestępczości samochodowej KSP. W ubiegłym roku w stolicy najczęściej ginęły toyoty corolle (144), hondy civic (131), hondy accord (108), hondy CRV (107) oraz toyoty avensis (101). Z kolei w Małopolsce łupem złodziei padają przeważnie pojazdy z grupy VW, czyli audi, volkswageny, skody, seaty. Na Dolnym Śląsku na pierwszym miejscu wśród kradzionych aut jest audi A4, w Zachodniopomorskiem – volkswagen passat, a w Wielkopolsce – volkswagen golf.