Mowa nienawiści
Mamy za sobą gorące tygodnie związane z „incydentem lotniczym” na Ukrainie. Ku zdziwieniu wielu polskich obserwatorów rząd holenderski – którego obywatele stanowili większość na pokładzie malezyjskiego samolotu – nie dość, że nie przeprosił Rosji za kłopot wynikły z bałaganu na jej linii frontu, to zaczął się ostro stawiać. Szef holenderskiego państwa nie dość, że nie poleciał ściskać się z Rosjanami nad pogorzeliskiem, to – o zgrozo – zapowiedział międzynarodowe śledztwo, zaczął bezczelnie sugerować, że nie był to żaden incydent, tylko „regularne” zestrzelenie samolotu, a burmistrz Amsterdamu nie ogłosił zakazu płaczu nad trumnami ani nawet nie wysłał policji do gaszenia zniczy i rozpędzania żałobników. Jakby tego było mało, wagony z ciałami zostały jak gdyby nigdy nic otwarte i przeprowadzono sekcje zwłok. Normalnie szok i niedowierzanie.