Imperium w korkociągu
Putin w 2012 r. obiecał Rosjanom m.in. niezachwiany rozwój gospodarczy, podwyżki płac i emerytur, rozbudowę armii. Jak putinowski kapitalizm państwowy poradzi sobie z realizacją jego obietnic?
Gdy świat dyskutuje o wpływie sankcji ekonomicznych na rosyjską gospodarkę, jej stan i tak ulega ciągłemu pogorszeniu. Wyczerpał się właśnie dotychczasowy model rozwoju oparty na eksporcie ropy naftowej i gazu, a dzieła dopełnia zabójcza dla budżetu strategia wewnętrzna i międzynarodowa Putina. Rosja staje zatem przed dylematem jej kontynuacji, która już stawia gospodarkę na skraju załamania, lub rozpoczęcia strukturalnych reform, które z kolei zachwieją putinowskim reżimem.
Zabójcze obietnice
Kiedy w 2008 r. na świecie rozszalał się kryzys finansowy, Władimir Putin z dumą informował swoich rodaków, że Rosja jest spokojną przystanią na burzliwych wodach globalizacji. Dzięki wysokim cenom ropy naftowej i gazu Moskwa posiadała potężne rezerwy walutowe, które stabilizowały rosyjską gospodarkę. W 2010 r. bank centralny mógł pozwolić sobie na wydatkowanie 200 mld amerykańskich dolarów, by podtrzymać kurs rubla. Kreml przeznaczył także 100 mld dolarów na ratunek oligarchów oraz państwowych korporacji. I rzeczywiście, według ocen Banku Światowego oraz Międzynarodowego Funduszu Walutowego Rosja przeszła relatywnie suchą stopą przez gorącą fazę globalnego kryzysu. Chyba dlatego Putin uwierzył we własną nieomylność i zadecydował o kandydowaniu na trzecią kadencję prezydencką. W maju 2012 r., zaraz po kremlowskiej inauguracji, podpisał publicznie tzw. majskije ukazy (dekrety majowe) zawierające strategię rozwoju gospodarczego i społecznego do końca kadencji, czyli 2018 r.