Najniższa instancja
Fetysz państwa jako absolutu górującego nad wszelkimi innymi wartościami sprawił, że lekarze stają się tylko urzędnikami i dostarczycielami usług, niczym mechanicy samochodowi
To zdjęcie mogło stać się jedną z ikon XX w., gdyby opublikowała je jakaś światowa agencja z redakcyjnym komentarzem. Niestety, fotografia pojawiła się tylko w dziale portretów na którymś z hobbystycznych portali fotograficznych, więc nawet nie pamiętam, kto był jej autorem ani gdzie jej po latach szukać.
W jadowicie zielonym wnętrzu siedzi niemłoda kobieta w drucianych okularach, z twarzą całkowicie pozbawioną wyrazu. Nie chodzi nawet o to, że jest smutna ani że nie jest wesoła, tylko jakoś tak po ptasiemu czujna, co można złożyć na karb obecności obiektywu. Ubrana jest w jaskrawoczerwony, tradycyjny strój ludowy, z czepkiem skrywającym włosy. Ze wszystkich stron kobietę otaczają lalki ustrojone podobnie jak ona, w miniaturki rustykalnych sukienek. To nie są żadne tam Barbie, tylko takie normalne, staroświeckie, dziewczyńskie lalki, które zamykają oczy, gdy się je przechyli, a może i mówią „mama” we wszystkich językach świata, gdy je odpowiednio nacisnąć.