Cyberwojny Putina
W tle rosyjskich działań wokół Ukrainy toczy się cybernetyczna wojna Kremla ze wszystkimi, którzy popierają ukraińskie dążenia do zachowania terytorialnej integralności
O rozpoczętej przez Kreml nowej wojnie cybernetycznej ze stronnikami Ukrainy mogliśmy się dowiedzieć na początku sierpnia, gdy brytyjski „Financial Times” jako pierwszy doniósł o potężnym cybernetycznym ataku na biuro premiera Ukrainy i ambasady tego państwa za granicą. Londyński dziennik poinformował również, że ofiarami rosyjskiego ataku stały się też ambasady wielu państw Unii Europejskiej, w tym Polski, Niemiec i Belgii. „Financial Times” powołał się m.in. na ostatni raport amerykańskiej firmy Symantec, która zajmuje się bezpieczeństwem komputerowym oraz na bliżej nieokreślone źródła wywiadowcze. Według brytyjskiego dziennika komputery premiera Ukrainy miały zostać zainfekowane złośliwym oprogramowaniem, które znane jest jako Uroboros. Nazwa ta w mitologii staroegipskiej i greckiej oznacza węża z ogonem w pysku, który pożera samego siebie, a następnie odradza się na nowo. Już wcześniej eksperci Symantecu ostrzegali, że rosyjscy hakerzy, nadzorowani przez Kreml, posługują się tego typu programem, podkreślając jednocześnie, że mogą się nim niebawem posłużyć do zaatakowania infrastruktury informatycznej ukraińskiego państwa. W ich ocenie Kreml dysponuje wyspecjalizowaną grupą hakerską, której działalność jest ściśle nadzorowana przez GRU lub SWR i która jest przygotowana do tego, aby przeprowadzić taką operację. „Financial Times”, powołując się na wspomniany raport Symantecu zwracał również uwagę, że atak rosyjskich hakerów rozpoczął się już w maju, i jest on w dalszym ciągu kontynuowany. Z raportu wynika również, że wirus Uroboros jest dokładnie ukierunkowany na systemy bezpieczeństwa i „systemy obrony rządów oraz głównych partnerów rządowy”.