Przeczekać czy uciekać?
Kremlowskie retorsje gospodarcze wobec Unii Europejskiej uderzyły po kieszeni polskich producentów i eksporterów. Wielu z nich zastanawia się nad przyszłością swojego biznesu w Rosji
Niejeden polski biznesmen zadaje sobie pytanie: przeczekać obecne zawirowania w Rosji, czy uciekać z tamtejszego rynku, szukając dlań rozsądnej alternatywy? W odpowiedzi na tak postawiony problem może pomóc oddzielenie ziarna od plew, czyli optymistycznych komentarzy Kremla od rosyjskich realiów gospodarczych. Nieskomplikowana operacja prowadzi do wniosku, że Rosja nie wyżywi się sama ani nie zastąpi na dłuższą metę unijnego, a więc i polskiego eksportu.
Rosja wyżywi się sama
Wprowadzeniu amerykańskich i unijnych sankcji ekonomicznych wobec Rosji oraz retorsjom Moskwy, obejmującym 13 grup towarowych, towarzyszy medialny optymizm premiera Dmitrija Miedwiediewa (i ministra rolnictwa Nikołaja Fiodorowa), pod hasłem „Rosja wyżywi się sama!”. Także prezydent Putin w swoich wystąpieniach podkreśla pozytywny aspekt wojny handlowej w postaci ogromnej szansy na pobudzenie wewnętrznej produkcji rolnej oraz przestawienie rynku konsumenckiego na krajowe towary. Gdy jednak sięgnąć po statystyki wymiany handlowej między umownym Zachodem a Rosją, to okaże się, że ze względu na rozmiar importu oraz jego asortyment sprawa nie będzie tak prosta do zrealizowania. Nawet w ciągu roku, czyli w okresie zarządzonej przez Kreml blokady importowej.