Latający złom
Siły lotnicze są przeżytkiem, są groźne same dla siebie i wciąż udowadniają nam to samo, co Ikar
Pamiętacie mit o Dedalu i Ikarze? Obaj chcieli pofruwać niczym ptaki. Młodszy wzbił się za wysoko i zleciał na główkę. Nie wiadomo, czy zdążył się katapultować…
Przychodzi mi to do głowy (mity mają jednak w sobie coś życiowego, dlatego tysiącami lat trwają) za każdym razem, kiedy ktoś albo coś spada z nieba i nie jest to śnieg z deszczem ani nawet gradobicie.
Otóż człowiek ubzdurał sobie, że zacznie robić coś, do czego nie jest stworzony. W lustro wystarczy spojrzeć, by dostrzec, że skrzydła nam nie rosną, a wszelakie sposoby doprawiania ich sobie kończą się fatalnie.
Gdy analizuje się choćby wojnę ukraińską, jeden wniosek jest oczywisty. Siły lotnicze są przeżytkiem, są groźne same dla siebie i wciąż udowadniają nam to samo, co Ikar: istnienie przyciągania ziemskiego (większe ciało przyciąga mniejsze z prędkością prawie 10 metrów na sekundę – to szybciej niż Usain Bolt!). Niemal co dzień spada jakiś śmigłowiec, myśliwiec albo oba. Albo samolot pasażerski. Ich zestrzelenie jest banalnie proste, odkąd wymyślono pociski samonaprowadzające. To znaczy można być nawet zezowatym, żeby wcelować w latający złom.