Ukryte koszty kultury
Przedstawiciele importerów i producentów sprzętu elektronicznego, popierani przez wicepremiera Janusza Piechocińskiego, nie chcą, by smartfony i tablety zostały obłożone dodatkową opłatą na rzecz artystów. ZAiKS domaga się nowelizacji prawa
Zacznijmy od znanego cytatu z filmu „Miś”: „On wierzy, panie milicjancie, on we wszystko wierzy! Bóg mnie pokarał takim głupim chłopem”. Dziś ten sam cytat mógłby brzmieć tak: „On wierzy, panie ministrze, on we wszystko wierzy, byle tylko nie musiał płacić na artystów i twórców. Potwór Spaghetti mnie takim głupim chłopem pokarał”.
Na tym kończą się żarty. Bo sytuacja jest bardzo poważna. Wymaga tego, by zrozumieć, że jeśli ktoś mówi, iż dba o nasze dobro, a w grę wchodzą setki milionów złotych, nie zawsze chodzi o samą prawdę.
Sprawa dotyczy planów wprowadzenia tzw. opłaty reprograficznej. Ma to być rekompensata dla twórców i artystów za to, że korzystając z określonego sprzętu, kopiujemy ich utwory w ramach dozwolonego użytku osobistego. „Zgodnie z tym producenci urządzeń mieliby odprowadzać dla organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi (OZZ) od 1,5 do 2 proc. wartości każdego sprzedanego urządzenia z wykazu przygotowanego przez Ministerstwo Kultury” – tłumaczy w rozmowie z nami ekspert fundacji Legalna Kultura. Sprawa jest na tyle kontrowersyjna w środowisku, że prawie nikt nie chce o niej rozmawiać pod nazwiskiem.