Za komuny?

Tak. Za komuny. A teraz nie, bo to jest kwestia gustu. Nie ma prawa, wszystko zależy od interpretacji. Żyjemy w państwie, którego premier po zadymie na plaży gdyńskiej wychodzi i mówi: „Będę wpływał na sądy i prokuraturę tak, aby sprawcy zostali ukarani”. I nic się nie stało. Władza wykonawcza mówi, że będzie wpływała na władzę sądowniczą i nic się nie dzieje. Nie można tego państwa nazwać demokratycznym, bo w państwie demokratycznym 15 minut po tej wypowiedzi przestałby być premierem.

Inna sprawa, że sobie jedynie pogadał.

Nie monitorowałem tej sprawy. Ale on to powiedział z automatu. On się nie przejęzyczył. Oni mają świadomość, że w momencie wygrania wyborów zawłaszczają państwo. Rozmawiałem kiedyś z Korwinem o różnych tam sprawach i on wtrącił, że jest monarchistą. Powiedziałem mu: „Panie Januszu! Przecież ma pan monarchię, tyle tylko, że kadencyjną. Zostaje pan szefem takiej partii, która wygrywa wybory. I pan jest monarchą, tyle że kadencyjnym i niedziedzicznym. Chociaż to jest wszystko do zrobienia”.

Ba. Jak się dobrze poprowadzi czystki w partii, to można się do śmierci bujać. Tusk tak zrobił. Usunął wszystkich. Kaczyński w sumie też tak zrobił.

Ale oczywiście. Co do Kaczyńskiego to z jednej strony mi się wydaje osobą przyzwoitą, przynajmniej o tyle, że nie podejrzewałbym go o rzecz taką najbardziej jaskrawą, taką np. korupcję, jakąś chęć nieuczciwego wzbogacenia się. To na pewno nie. Natomiast gdy widzę ludzi, którzy są wokół niego i patrzę na takiego Hofmana, to sądzę, że różnica między Hofmanem a Nowakiem polega na tym, że Hofman dopiero się rozpędza.

„Bo tutaj jest, jak jest, po prostu” i co niby na to poradzisz?

Trzeba zmienić ordynację wyborczą. A jak to zrobić? Trzeba wprowadzić do parlamentu taką liczbę posłów bezpartyjnych, która nie pozwoli obecnym partiom na stworzenie koalicji. Nigdy w historii państw posługujących się ordynacją proporcjonalną nie zaistniał precedens, by w którymś z tych krajów jakaś jedna partia mogła samodzielnie rządzić. Taka jest konstrukcja tego systemu, że zawsze musi być jakaś koalicja. Nawet zakładając najbardziej optymistyczne dla PiS prognozy, to 36 proc. to mi się wydaje maksimum ich możliwości, 50 proc. nie przekroczą. Nie ma szans. I w tym momencie jest sytuacja taka: wprowadzasz grupę bezpartyjnych, którzy mają tyko jeden postulat – zmianę ordynacji wyborczej, przynajmniej na model mieszany. Jednomandatowe okręgi wyborcze (JOW) same nie przejdą. Bo do tego potrzeba by było 2/3 głosów, a to wymaga zmiany konstytucji. Przy zmianie ordynacji wyborczej na model mieszany wystarczy zmiana kodeksu wyborczego. A do tego jest potrzebne 50 proc. plus jeden głos, czyli dokładnie koalicja. Jeżeli wprowadzisz taką grupę i ona jest zdeterminowana, to dajesz warunek: my przyjdziemy z wami, np. z PiS albo z Platformą po przejęciu przez Schetynę. Pójdziemy z kimkolwiek, kto zapewni nam to, że pierwszą ustawą uchwaloną przez nowy parlament będzie ustawa o zmianie kodeksu wyborczego w zakresie ordynacji wyborczej na model mieszany. W proporcjach: 95 proc. z JOW i 5 proc. z list partyjnych.

Przecież żadna z tych partii na to nie pójdzie, bo to jest dla nich samobójstwo.

To nie ma koalicji. Te 15–20 proc. paraliżuje Sejm albo oni robią PO-PiS i udowadniają, że są w układzie od 25 lat, a te wszystkie niby kłótnie to ściema.

Cholerny Machiavelli.

(śmiech) Jestem przekonany, że wtedy też zmienią charakter media. Mówię to w największym uproszczeniu. Dzisiaj „Gazeta Polska” chce być jutro „Gazetą Wyborczą”. I to cała filozofia. A „Gazeta Wyborcza” nie chce być na miejscu „Gazety Polskiej”. Wszystko odbywa się na takiej zasadzie. Napiszą ci wszystko, dopóki wiesz...

Ale że co? Że zmieniamy ordynację i mamy raj?