Ciekły stan umysłu
Dla urzędników unijnych marchewka jest owocem. Dla ich kolegów z polskiej skarbówki lody to napój. A dalej niech już głowa boli przedsiębiorcę, który je produkuje
Zaliczenie marchewki do owoców nastąpiło jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku, gdy okazało się, że Portugalczycy produkują z niej dżem. Urzędnicy jak to urzędnicy, zaprzeczyli więc logice i dla świętego spokoju (czytaj: protesty portugalskich producentów przeciwko opinii, jakoby marchewka była warzywem, a dżem – przecierem) po raz kolejny udowodnili, że potrafią być mądrzy inaczej. Z podobnym przypadkiem mamy właśnie do czynienia na Dolnym Śląsku. Aleksander Kowalczyk, przedsiębiorca z miejscowości Stare Bogaczowice koło Bolkowa, dowiedział się, że działa w branży napojów. I nieważne, że przez ostatnich kilkanaście lat uważał się za producenta lodów.
Tańczący z lodami
Produkcję lodów wodnych pan Aleksander rozpoczął prawie 20 lat temu. – Klient kupujący mój produkt w sklepie zawsze otrzymuje go w stanie zamrożonym. Lody to lody i nigdy nie znajdują się przecież na półce z napojami – tłumaczy przedsiębiorca. Ale urzędnicy dolnośląskiego fiskusa są zupełnie innego zdania. Dla nich to, co wytwarza Kowalczyk, jest napojem, a przedsiębiorca powinien płacić wyższą stawkę podatku VAT. Po kontroli skarbowej przeprowadzonej w 2014 r. nakazano mu, by dopłacił blisko 400 tys. zł. Dla napojów stawka VAT wynosi 23 proc., a nie 7 proc. jak w wypadku lodów. Ewa Tarnowska-Wolańska z wrocławskiej izby skarbowej uważa, że przedsiębiorca stosował przez lata zaniżoną stawkę VAT i teraz powinien spłacić zaległości. Powołuje się na ustalenia kontroli skarbowej oraz „niezależnych organów statystycznych”. Ale Kowalczyk zdecydowanie nie zgadza się z taką interpretacją. Argumentuje, że przecież lód nie jest napojem i nie da się go po prostu wypić. – To tak jakby próbować wypić kisiel – dodaje przedsiębiorca.