W obronie praw ojców
Z Zenonem Nowakiem, założycielem i prezesem partii Dzielny Tata rozmawia Rafał Otoka-Frąckiewicz
Oczywiście, że to przestępstwo. Mam taki przykład, który chciałem poruszyć na posiedzeniu sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Wie pan, że w Świnoujściu w 2013 r. pracownice MOPR odebrały 80 dzieci biologicznym rodzicom?
W samym Świnoujściu?
Tak. To miasto niespełna 40-tysięczne, a one odebrały 80 dzieci. Te dzieci trafiają do rodzin zastępczych. To jest normalnie kryminał.
Słyszałem, że pod przykrywką MOPR odbywa się regularny handel żywym towarem.
Dokładnie tak. Mamy z tym do czynienia na przykład w Łomży. Zbieram w tej chwili dokumentację na ten temat. Dzieci trafiały do rodzin w Stanach Zjednoczonych. Nie wiadomo, czy jacyś pedofile nie zajmowali się tymi dziećmi. To po prostu tragedia. Mamy do czynienia z handlem żywym towarem, a państwo polskie w ogóle temu nie przeciwdziała. Znane są „rodziny zastępcze”, które istnieją tylko na papierze. Formalnie biorą pieniądze na dzieci, a one żyją tymczasem w domach dziecka.
To kwestia źle skonstruowanego prawa czy łamania prawa przez urzędników?
W Polsce łamie się prawo na każdym kroku. Opowiem własną historię. Żyłem z kobietą, z którą miałem 12-letniego syna. W 2012 r. pojawiły się problemy finansowe. Ktoś mi nie zapłacił za jakieś publikacje, na co liczyłem. Żona miała depresję, więc wysłałem ją do psychologa. Myślałem, że poszła do jakiegoś lekarza, a ona udała się do psychologa w MOPR. I tu się zaczęła zabawa. Ona żyła ze mną dalej, jak gdyby nigdy nic, ale już mnie podała do sądu o alimenty. Mieszkając w moim mieszkaniu, będąc na moim utrzymaniu. Okazało się, że w MOPR jest instruowana, jak mnie załatwić.
To jakieś działaczki lewicowe, feministki? O co tu chodzi?
Wygląda to na działanie psychopatek, ale to normalne kobiety. Tyle że doskonale wyszkolone do swoich działań.
Rozumiem, że za sprawy doprowadzone do końca dostają jakieś premie?
W takim MOPR pracownice muszą wykazać, że są potrzebne. Więc co robią? Przychodzi do nich kobieta w potrzebie, a one automatycznie wprowadzają ją w jeszcze większy konflikt. Prowadzą różne szkolenia, zatrudniając psychologów, najczęściej młode kobiety zaraz po studiach, które nie mają pojęcia o życiu. Znają za to formułki, schematy i specjalne programy. Podam ponownie przykład z mojego życia. Żona nagle zniknęła. Mnie zatkało. Nie biłem jej, nie ubliżałem, bo gdybym coś takiego robił, byłyby interwencje policji. Po prostu miała ochotę coś zmienić w życiu. Klasyczne zachowanie „ryczących czterdziestek”, co potwierdza wielu mężczyzn, z którymi mam kontakt w takich samych sytuacjach. Co się okazało? Zamieszkała w domu samotnej matki prowadzonym przez MOPR. Namówiły ją do tego pracownice MOPR.
Z tego, co pan mówi, wynika, że państwo z naszych pieniędzy opłaca ludzi, którzy rozbijają rodziny, a później, też za nasze pieniądze, zapewniają im wikt i opierunek.
Dokładnie to tak wygląda. Z naszych podatków opłacana jest armia tych urzędników. To pracownicy MOPR. Zatrudnieni są tam psychologowie i prawnicy, których głównym zadaniem wydaje się niszczenie rodzin. Sposoby są różnorakie. Głównie stosuje się jednak patent najprostszy, czyli sugerowanie przemocy domowej.
Nie da się ukryć, że faktycznie część mężczyzn bije kobiety, źle je traktuje. Czy nie boi się pan, że do pańskiej partii pozapisują się też tacy ojcowie?
Partia jest otwarta nie tylko dla ojców. Ma zupełnie inne spektrum. Oczywiście tacy osobnicy do każdej partii mogą się zapisać, ale też żadna nie przyjmuje ludzi prosto z ulicy. W każdej partii jest pewna segregacja. Mam w tym doświadczenie, dlatego zarejestrowałem właśnie partię.
Skoro ten problem dotyka zarówno kobiet, jak i mężczyzn, nie lepiej założyć partię Dobra Rodzina? Żeby broniła obu stron opisywanej przez pana patologii, czyli rodziny.