Tajemnica państwowa
W Polsce opłaca się być terrorystą. Nie tylko ekologicznym. Terroryzm jest w Polsce zwyczajnie dochodowym biznesem, a zajmują się nim nie tylko zwykli ludzie, ale też aparat państwa.
Oto celnicy toczą wojnę z branżą hazardową, bezprawnie rekwirując automaty do gry. Co więcej, urzędnicy mają tego pełną świadomość. W łomżyńskim urzędzie celnym funkcjonariusze ubolewali, że mają tylko nieco ponad 100 proc. normy zatrzymań automatów, podczas gdy w innych miastach celnicy wyrabiają 120–130 proc. normy. „Jest prikaz zabierać dużo, bo wtedy będą naliczać duże odszkodowania i ktoś tam nam w końcu przyklepie, że mieliśmy rację, bo państwo nie da sobie krzywdy zrobić” –przekonywał jeden z celników. Te słowa komentują polską rzeczywistość równie celnie jak słynny tekst Jerzego Urbana, że „rząd się sam wyżywi”.
W krajach naprawdę demokratycznych sądy służą do obrony obywateli przed państwem. W Polsce jest na odwrót. Sędziowie czują dużą odpowiedzialność za budżet, który wypłaca im pensje, więc go chronią. Dlatego na przykład nie oddano w Polsce zagrabionego przez komunistów majątku. Sądy nie nakazały także rządowi wykupienia przedwojennych obligacji, chociaż istnieje ciągłość prawna i spłacono zagranicznych wierzycieli. A ofiary państwa dostają za swoje cierpienia symboliczne odszkodowania. Zamiast bronić obywateli przed państwem, polskie sądy bronią państwa przed obywatelami.
Od czterech lat obowiązuje ustawa o odpowiedzialności majątkowej urzędników za błędne decyzje. W tym czasie żaden urzędnik nie poniósł konsekwencji swoich działań. Ustawa jest pustym sloganem, bo urzędnicy nie zamierzają tworzyć precedensów i wzajemnie się ścigać. Jest im dobrze tak, jak jest.
A stan ten najlepiej ilustruje definicja tajemnicy państwowej. O tym, że rząd kradnie, wiedzą wszyscy. Ale konkretnie gdzie, kto i jak, to już jest właśnie tajemnica państwowa.