Lisy w kurniku
Jak mamy się spodziewać skutecznej obrony dobrego imienia Polski w świecie po ludziach, którzy sami nieraz angażowali się czynnie w akcję zniesławiania państwa i narodu polskiego? To tak samo sensowne jak powierzanie lisom opieki nad drobiem
Uwaga: zwiedzanie Muzeum Holocaustu może być przyczyną wielu groźnych nieporozumień!” – tej treści tabliczkę ostrzegawczą pilnie umieścić należy w miejscu widocznym dla wszystkich wchodzących do gmachu pod numerem 100 przy placu Wallenberga w Waszyngtonie. Bo bez takiej przestrogi nawet bystrzy skądinąd ludzie, jak szef tamtejszej bezpieki (FBI) Comey, wziąć mogą za naukową prawdę to, co jest w istocie propagandową wersją wydarzeń – w wielu momentach kompletnie ahistoryczną, fragmentami wręcz fantasmagoryczną.
Służę konkretnym przykładem. Oto w części multimedialnej ekspozycji dotyczącej żydowskiego życia w przedwojennej Europie jest np. osobne okienko (ekran telewizyjny z zapętloną projekcją) podpisane: „Soviet Union” – i wszystko tam pięknie wygląda: wyraźnie zadowoleni z życia obywatele sowieccy budują socjalizm. Dalej, w roku 1939 nie ma oczywiście żadnej sowieckiej inwazji – sami Niemcy dzielą nasz kraj („dismembered Poland”), ale nie wiadomo, z kim dzielą (sic). Jest szereg map pokazujących niemiecką ekspansję, z atakiem na Sowiety w połowie 1941 r. włącznie, ale nie ma sowieckich „wyzwolicielskich” napaści na Polskę, Finlandię, Litwę, Łotwę, Estonię i rumuńską Besarabię.