Mowa nienawiści
Wjadą, nie wjadą. Zajmą Podlasie? Ostrzelają Belweder? Może na wszelki wypadek ogłośmy stan wojenny i zamknijmy granice, a może lepiej od razu się poddać?”. Tak mniej więcej wyglądać musiała narada MON i MSZ, które debatowały, co zrobić, jeśli na teren 40-milionowego państwa wjedzie 40 wrażych czołgów. STOP. 40 motocyklistów z Rosji. Na szczęście zwyciężył zdrowy rozsądek i motocykliści nie wjadą, a wojny nie będzie. Jedynie poziom śmieszności III RP znów stoczył się w dół tabeli i chyba nikt nas już nie wyprzedza. Znaczy się sukces.
Musiało minąć „25 lat wolności”, zanim ktoś wreszcie poszedł po rozum do głowy i wydedukował, że skoro „wolność” mamy zaledwie od ćwierćwiecza, to nieco głupio jest obchodzić 70. rocznicę „zwycięstwa”. Temat przeszedł w sejmie bez zgrzytów i nawet SLD nie robiło większych scen. Przyznam, że to akurat jest bardzo podejrzane.
W sumie nie dziwota, bo świętowanie 9 maja jako zwycięstwa przypominało przez lata sytuację typa, który dostał niemiłosierny łomot od pięściarza wagi ciężkiej i z dumą ogłosił swoją wiktorię tylko dlatego, że nie został zabity, a mało tego – niedawny rywal zaprosił go do swojego sztabu na stałego sparing partnera. Ale żeby musiało minąć 25 lat, by ktoś to wreszcie zauważył?
Tymczasem PiS wspiął się znów w notowaniach. I jak to ma w zwyczaju, kiedy tylko zaczynają mu skakać wskaźniki, od razu zaczął ględzić o Smoleńsku. Sytuacja została błyskawicznie uratowana, słupki spady i znów można powrócić do projektu „100 lat w opozycji”.
Żeby mieć pewność, że nie stanie się jakiś cud i partia Kaczyńskiego wbrew swej woli wygra jednak wybory prezydenckie, Platforma szykuje na wszelki wypadek kilka „wrzutek smoleńskich”, które takiej ewentualności zapobiegną. Jeśli wierzyć w ich pogaduchy, tym razem chcą iść po bandzie i przygotowali oficjalny kwit lekarski wykazujący spore spożycie we krwi Lecha Kaczyńskiego. Skurwysyństwo pierwszej wody, ale czego nie są w stanie zrobić ludzie, żeby nie dać się odstawić od miliardów, które można wyprowadzać na lewo i prawo z budżetu państwa?
No, na bank nie należy prowadzić racjonalnej polityki gospodarczej. Weźmy na przykład wpływy z akcyz za papierosy i alkohol. Im bardziej ich poziom windowany jest przez rząd, tym mniej ten rząd ma z nich wpływów, a cieszy się jedynie żyjąca z przemytu mafia. Widocznie jednak za mało wciąż na tym interesie zarabia, skoro zamówiła sobie cenę minimalną alkoholu, które jeszcze mocniej spacyfikuje rynek legalnych używek. Nie żebym kogoś oskarżał, ale to jedyne racjonalne wyjaśnienie.
Wracając na chwilę do SLD, wspomnieć należy, że jak co roku od paru lat Leszek Miller i kamraci świętowali śmierć Barbary Blidy. Ciekawe, na ile im jeszcze wystarczy pary. Po Ireneuszu Sekule tyle nie płakali, a też przecież popełnił samobójstwo, też był niewinny i też był z SLD.
Chyba mało kto o tym dziś pamięta, bo Sekuła swe stresujące biznesy robił za świętej pamięci planu Balcerowicza. Ten ostatni odgraża się ostatnio, że ma plan nowy całkiem. Nie dodaje tylko, kto za nim tym razem stoi, ale sadząc po tym, że równolegle z ratowaniem Polski chce też ratować Ukrainę i mając na uwadze, ile pieniędzy zainwestował Soros, autor „nowej myśli ekonomicznej” Balcerowicza przestaje być anonimowy. Naprawdę jeszcze tyle zostało do wyprowadzenia z Polski? A mówią, że bieda...
Skoro o Ukrainie i Balcerowiczu mowa, to nie tak dawno odbyły się ćwiczenia ukraińskich specjalistów od wojny psychologicznej. Na kilkunastu chłopa jeden znał język ukraiński. Reszta szprechała cyrylicą, a politruk pilnujący całego towarzystwa za wszelką cenę chciał się dowiedzieć, kim właściwie jest ten cały Balcerowicz. Bardzo się ucieszył, kiedy dowiedział się, że dzięki Balcerowiczowi zarabiamy w Polsce po 600 euro miesięcznie. Uraa – zakrzyknął – i pobiegł podzielić się radosną wieścią z towarzyszami. Nie usłyszał już, niestety, że przy okazji ceny mamy jak na Zachodzie.